Bartosz Kapustka, Tarnovia

i

Autor: Wojciech Klepka / CYFRA SPORT Choć od transferu Bartosz Kapustki do Leicester City mineło juz dużo czasu, wciąż sprawa z punktu finansowego poniędzy Cracovią a Tarnovią nie została zamknięta. Na zdjęciu Bartosz Kapustka i Karol Linetty podczas meczu Lech Poznań-Cracovia.

Tarnovia wciąż walczy z Cracovią o kasę za Bartosza Kapustkę

2017-11-17 20:00

Przed nami dwie sądowe wojny między Tarnovią a Cracovią, bo kluby nie mogą dojść do porozumienia w sprawie podziału pieniędzy za transfer Bartosza Kapustki (21 l.) do Leicester. Tarnowianie domagają się od „Pasów” kolejnego miliona złotych!

Skąd ten spór? W umowie sprzedaży Bartosza Kapustki z Tarnovii do Cracovii (w 2012 roku) zawarto punkt, że tarnowianom należy się 10 procent od kolejnego transferu. Jak na łamach „Dziennika Polskiego” ujawnił prezes klubu Waldemar Urban, właśnie ze względu na przyszłe korzyści tarnowianie sprzedali Kapustkę do Krakowa za jedyne 4 tysiące złotych, choć z wyliczenia ekwiwalentu za wyszkolenie należałoby im się więcej. Okazją do „odroczonego” zarobku okazał się transfer do Leicester, ale zaraz po tym jak Kapustka opuścił Cracovię zaczęły się tarcia między klubami.

Tarnovia od początku uważała, że kwota transferu do mistrza Anglii wyniosła 5 milionów euro, a Cracovia, że tylko 2,5 miliona, natomiast reszta to bonusy. „Pasy” zajęły stanowisko, że 10 procent w takim razie należy się tarnowianom tylko od 2,5 mln euro i przelały Tarnovii 250 tysięcy euro. Tyle że, z nieoficjalnych informacji wynikało, że niektóre „bonusy” w tym przypadku mogły być takie, że np. Leicester w tamtym sezonie miało zdobyć określoną liczbę punktów (ale bardzo niską, było pewne, że ten warunek zostanie spełniony). Pytanie więc czy kwota powyżej 2,5 miliona euro to bonusy czy po prostu kolejna rata płatności? W Tarnovii są zdania, że mamy do czynienia z tą drugą opcją…

Emocje wokół tego sporu były w pewnym momencie tak duże, że krakowski klub podał Tarnovię do sądu, twierdząc, że jej działacze publicznymi wypowiedziami naruszyli dobra osobiste Cracovii. A włodarze czwarto ligowego klubu, przy okazji sporu o pieniądze za Kapustkę, ujawnili, że jakiś czas temu, oczywiście jeszcze przed transferem do Leicester, ale już po finałach EURO 2016, pojawiła się u nich delegacja z Krakowa, która próbowała namówić ich na rezygnację z należnych 10 procent w zamian za 200 tysięcy złotych. Czyli dużo, dużo mniej niż tarnowski klub otrzymał po przejściu swojego byłego piłkarza do mistrza Anglii.
- Tę sprawę Cracovia przegrała, w marcu sąd rejonowy już na drugim posiedzeniu oddalił jej roszczenia. Potem złożyli apelację i w połowie grudnia czeka nas rozprawa przed sądem apelacyjnym w Krakowie – mówi „Super Expressowi” Krzysztof Zagata, przedstawiciel Tarnovii, która odpowiedziała „Pasom” kontrpozwem. - Złożyliśmy sprawę w trybie powództwa wzajemnego. Chcemy, aby sąd ustalił jaka była ostatecznie kwota transferu i stwierdził, czy należy nam się to o co walczymy - mówi Zagata.

Tarnovia jest przekonana, że ma rację, a upewnił ją w tym niedawny… przelew z Leicester.
- Dostaliśmy drugą ratę płatności w ramach tzw. solidarity contribution, czyli procentu od sumy transferu, należącego się klubom, które wychowały danego piłkarza. Ta druga rata jest dokładnie taka sama jak pierwsza, a pierwsza była liczona od 2,5 miliona euro. Nie mogę mówić o innych szczegółach, bo Tarnovię obowiązuje klauzula poufności między nami a Leicester. Ale skoro druga rata jest taka sama jak pierwsza, to można domniemywać, bo pewności  nie mamy, że Cracovia ostatecznie dostała 2,5 miliona plus – być może właśnie drugie 2,5 miliona. W takiej sytuacji nie mamy wątpliwości, że należy nam się drugie 250 tysięcy euro plus VAT od całej kwoty, która powinna do nas trafić – mówi Zagata.

A co na to Cracovia? Wiceprezes klubu, Jakub Tabisz, odesłał nas do rzecznika prasowego, Dariusza Guzika, a ten odesłał z kolei do… mediów, bo - jak stwierdził - Cracovia już wiele razy prezentowała w nich swoje stanowisko i tam można się z nim zapoznać. No cóż… Krakowski klub i tak będzie musiał zaprezentować stanowisko w styczniu, bo właśnie wtedy przed sądem okręgowym w Krakowie odbędzie się pierwsza rozprawa mająca ustalić rzeczywistą kwoty transferu i tego czy/ile należy się jeszcze Tarnovii.

Swoją drogą to bardzo ciekawa sprawa, na którą można spojrzeć w szerszym aspekcie. Bo co by było gdyby kluby zaczęły działać na zasadzie: niska kwota bazowa, a duża część w bonusach, ale takich, które wiadomo, że zostaną spełnione? A bonusy po to, żeby jak najmniej zapłacić poprzedniemu klubowi, który ma określony procent od transferu?
- Wtedy zrobiłaby się wolna amerykanka. Można sobie wyobrazić różne sytuacje: na przykład klub wpisuje warunek, że prezes po transferze zawodnika ma powiedzieć publicznie, że kibice tego klubu są wspaniali, co wypełnia znamiona bonusu i uruchamia kolejną transzę…  - mówi nam osoba mająca na co dzień do czynienia z transferami.

Nie wiadomo, jak ostatecznie skończy się spór Cracovii z Tarnovią, ale sprawa wygląda bardzo nieprzyjemnie. Wydawałoby się, że taki transfer jak ten Kapustki powinien wręcz zbliżyć do siebie oba kluby i scementować  ich współpracę na przyszłość. A tymczasem  zamiast wzajemnej satysfakcji mamy kłótnię i sprawy sądowe…

Najnowsze