W półfinale w sobotę 10 września zagramy z Brazylijczykami, ale na tę rywalizację przenosimy się już do katowickiego Spodka – starcie z USA odbywało się w nowocześniejszej i większej Arenie Gliwice, wypełnionej po brzegi. Na trybunach zasiadło ponad 12 tysięcy widzów. Zgotowali prawdziwy kocioł. – Atmosfera była elektryczna, można było ciąć napięcie nożem – przyznał Bartosz Kurek. Kurek był najlepiej punktującym siatkarzem reprezentacji Polski w meczu z USA, zdobył 21 oczek przy blisko 60-procentowej skuteczności ataku. – Amerykanie mają jakość po swojej stronie, wielkich zawodników, więc spodziewaliśmy się oporu. Nigdy takie mecze nie kończą się 3:0, jeśli wychodzą naprzeciwko siebie znakomite drużyny – mówił Kurek.
Asystent Vitala Heynena nie gryzł się w język. Tak ocenia Polaków na mistrzostwach
– Nie będę określał, co było najważniejszym momentem tego meczu. Najważniejsze było, kiedy piłka spadła na parkiet i ten moment należał do Olka Śliwki, zresztą tak jak całe spotkanie. Walczyliśmy przez trzy godziny i zwycięstwo wisiało na siatce, raz się przetaczało na naszą, raz na ich stronę.
– Jeżeli ktoś do tej pory wątpił, to powtarzam, że największą siłą naszej drużyny jest cała czternastka, a szerzej, cała dwudziestka piątka powołanych w maju przez trenera. Oni są teraz w domach, ale wiedzą, że dołożyli także od siebie cegiełkę i chcę, by to czuli – podkreślił Kurek, doceniając nieobecnych kolegów z szerokiej kadry. – Mogą nosić w sobie uczucie dumy, bo to nie jest tak, że siedmiu facetów wychodzi na parkiet i robi robotę przez dwie godziny. Mnóstwo ludzi za tym stoi i to największa siła naszej reprezentacji.
Na trybunach Areny Gliwice nie zabrakło najbliższych siatkarzy. Po spotkaniu Kurek i jego żona Anna wpadli sobie w ramiona, zresztą tuż obok innej pary kadrowych małżonków – Marcina Janusza i jego niedawno poślubionej żony Katarzyny.
– Patrzę czasem, co Ania robi na trybunach i czasem też ją uspokajam, nie tylko chłopaków i siebie. Taki multitasking – śmieje się kapitan reprezentacji Polski, który poprowadzi drużynę w sobotę 10 września w pierwszym półfinale o 18.00 w Spodku przeciwko Canarinhos. W drugim półfinale o 21.00 zobaczymy potyczkę Włochów i Słoweńców. Finał w niedzielę 11 września o 21.00.