Człowiek, który ratuje siatkówkę dla Warszawy

2008-04-14 13:40

Kiedy siódmy mecz siatkarzy Politechniki z Delectą dobiegł końca pod siatką hali na Ursynowie strzeliły szampany, publiczność szalała z radości, a prezes Jolanta Dolecka zawisła na szyi trenera Jerzego Taczały.

Panie Jerzy, jak sie panu podoba określenie: „człowiek, który uratował siatkówkę dla Warszawy”?

Bardzo chciałbym na taki tytuł zasłużyć, ale przed nami jeszcze baraże. Z Treflem albo Poznaniem.


Co zmienił pan w te trzy miesiące w zespole JW Construction Osram AZS Politechnika ?

Miałem 14 zawodników i problem na kogo postawić. Udało mi się namówić do gry Przemka Michalczyka, który ustabilizował odbiór. Potrzebny był też partner w ataku dla Radka Rybaka. Sprowokowałem więc rywalizację Michała Chaberka z Antonem Kuligowskim.


Ale cała drużyna zmieniła styl.


Tak. Przestaliśmy godzić się na przegrywanie, zaczęliśmy walczyć do końca. Najlepsza ilustracja to długa wojna z Delectą.


Żal panu było pokonanych?


Żal, bo trener Chudik to mój przyjaciel, a cała Delecta nie zasłużyła na degradację. W PLS powinno grać 12 zespołów. Polską siatkówkę na to stać.


Co dalej?


Parę dni odpoczynku i zaczynamy przygotowania do baraży. Trefl albo Poznań. Trefl wydaje się nieco mocniejszy, ale Poznania też nie można lekceważyć. Uratujemy siatkówkę dla stolicy tylko pod warunkiem pełnej koncentracji i mobilizacji.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze