Eksperci od siatkówki często mawiają, że ten sport jest grą błędów. Kto popełni ich mniej, ten cieszy się ze zwycięstwa. Niestety, reprezentanci Polski w półfinale mistrzostw Europy mylili się aż za często i miało to swoje odzwierciedlenie w wyniku spotkania. Błędów nie uniknęła również największa gwiazda biało-czerwonych, a więc Kubańczyk z polskim paszportem, Wilfredo Leon.
Przyjmujący mylił się przede wszystkim w końcówce pierwszego seta, przy dwupunktowej przewadze Polaków. Zaważyło to na losach partii, która ostatecznie padła łupem Słoweńców. Wówczas w Internecie pojawiło się mnóstwo nieprzychylnych komentarzy pod adresem Leona. - Słoweńcy mega nakręcani przez swojego spikera i publiczność. Nasi paraliż. Ten Leon położył mecz - brzmi jeden z wpisów na Twitterze. - Czy będziemy trzymać Leona na boisku tylko dlatego że nazywa się Leon mimo że mu za ch*** nie idzie? - czytamy w innym komentarzu.
Nie brakowało również wypominania, że Leon jest rodowitym Kubańczykiem i nie powinien grać w reprezentacji Polski. Okazuje się, że mimo ważnych błędów w pierwszym secie, przyjmujący w statystycznym ujęciu był najlepszym Polakiem, a także zawodnikiem całego spotkania. W sumie zdobył 22 punkty, o 4 więcej niż najlepszy ze Słoweńców, Tine Urnaut.
Co więcej, Leon zdobył najwięcej punktów w ataku, blokiem oraz bezpośrednio z zagrywki. Kibice często zapominają, że nie zawsze wszystko zależy od atakującego. Ogromne znaczenie ma to, jaką piłkę dostaje do ataku, a w tym przypadku można mieć duże zastrzeżenia do rozegrania Fabiana Drzyzgi. Leon często musiał uciekać się do kiwania, co nie jest w jego naturze. I w wielu przypadkach był po prostu zmuszony do takiego zakończenia akcji, ze względu na źle rozegraną piłkę. Przyjmujący rzecz jasna popełnił błędy w ważnym momencie, ale fala krytyki, jaka spadła na niego, jest co najmniej przesadzona.
Polecany artykuł: