Andrea Gardini pracował w Jastrzębiu tylko dwa i pół miesiąca, po tym jak pod koniec stycznia zmienił na stanowisku Australijczyka Luke'a Reynoldsa. Szefowie klubu postanowili postawić na innego szkoleniowca, uznając iż drużyna wymaga wstrząsu. Złoto PlusLigi pokazało, że zaskakująca siatkarski światek decyzja okazała się trafiona. – Jeśli trener przejmuje zespół pod koniec fazy zasadniczej i w fazie play-off wygrywa z każdym rywalem w dwóch spotkaniach, a następnie staje naprzeciw faworyzowanej ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i w obu meczach przeciwko niej dowodzona przez niego drużyna przegrywa pierwszego seta, a mimo tego wychodzi z tych pojedynków zwycięsko, to nie mam żadnych wątpliwości, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu – skomentował Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.
Na zgrupowaniu kadry siatkarzy w Spale zjawiło się... czterech graczy [WIDEO]
Verva Warszawa ma brązowy medal PlusLigi, Skra Bełchatów została z niczym
– Zdecydowałem się na pozostanie w Jastrzębskim Węglu, gdyż uważam, iż jest to jeden z najlepszych klubów w Europie i mamy szansę kontynuować w nim tę niesamowitą pracę także w przyszłości. To będzie zarówno dla mnie, jak i dla całego klubu wspaniałe wyzwanie móc walczyć o najwyższe cele w PlusLidze oraz Lidze Mistrzów. Jako mistrz Polski z Jastrzębskim Węglem czuję się doskonale. Zakończenie minionych rozgrywek było czymś niesamowitym, co pozostanie w mojej pamięci na zawsze – powiedział trener Andrea Gardini, który w niedawnym wywiadzie dla „SE” nie ukrywał, że bardzo chce zostać w Jastrzębiu i między wierszami przyznawał, że to w zasadzie przesądzone.