Polacy wyszli do gry ożywieni, nakręceni na każdą kolejną akcję, nie mieli zwieszonych głów – czego nie da się powiedzieć o ich rywalach. Gospodarze przystąpili do walki jakby bez wiary, a może bez wielkiej chęci gry o „tylko” trzecie miejsce. Gdy Biało-Czerwoni wygrali pierwszą partię aż 25:16, kilkunastotysięczna Unipol Arena w Bolonii była niemal cicha. Zresztą włoscy kibice już pod koniec pierwszego seta, gdy ich pupile ulegali 7-8 punktami, w mediach społecznościowych... gratulowali brązowego medalu Polsce. Było wszystko, czego zabrakło z Amerykanami: skuteczna walka w obronie, gra blokiem, walka i wyraźna chęć udowodnienia, że katastrofalny set z Jankesami był jedynie wypadkiem przy pracy. To była zupełnie inna biało-czerwona paczka.
Kurek nie ukrywa, że sporo działo się także poza parkietem przed meczem z Włochami, a po laniu z Amerykanami. Potrzebna była mobilizacja, istotna okazała się rola kapitana zespołu.
– Musieliśmy wykonać swoją pracę przed meczem, żeby wyjść odpowiednio przygotowani i zmobilizowani i z dobrą energią, ale praca na boisku jest cały czas i trzeba ją wykonać. Włosi się nie położyli i nie czekali na to aż wygramy. Zabraliśmy im to zwycięstwo. A jaka była rola kapitana drużyny w naszej przemianie z dnia na dzień?? Nie chcę za dużo o tym mówić. Miałem jakieś pomysły na to, ale to nie były jakieś specjalne rzeczy. Znam tych chłopaków, patrzę na ich twarze i wiem, kiedy są gotowi. I dzień przed meczem widziałem, że będą gotowi – podkreślił Kurek.
Koledzy z klubu brutalnie zbili Semeniuka. A on ocenia: „To klasyczna historia”
To był trzeci brązowy medal Ligi narodów w historii występów polskich siatkarzy w tych rozgrywkach. Poprzednio wywalczyliśmy je w 2011 i 2019 roku.
– Nie wiem czy ten medal ma inny smak, bo został wywalczony w turnieju z przeszkodami – mówi Kurek. – Możemy wrócić do tego tematu za jakiś czas. Na razie się cieszymy, bo to było bardzo trudne, żeby wrócić na ten parkiet i zagrać dobrze. Nie był to wybitny mecz żadnego z nas, ale coś tam dobrego zrobiłem na boisku. Biorę takie zwycięstwo każdego dnia. To nie jest tak, że pstrykniesz palcem i ustalamy, że dzisiaj będziemy grali dobrze w siatkówkę. Ciężko na to pracowaliśmy od pierwszej minuty po zakończeniu spotkania z USA, by zresetować głowy. Szczerze mówiąc ma już dosyć takich spotkań, mam nadzieję, że w kolejnych turniejach będziemy grali o najwyższe cele. Jak to zrobiliśmy? Po prostu zespołowością, tym, jakich zawodników mamy w szatni i jak się wspieramy.
Kurek i Bednorz namiętnie pocieszani po sromotnej klęsce. Gorące całusy od zjawiskowych partnerek
Po meczu Kurek przybiegł na stanowisko telewizyjne i zobaczył się z Vitalem Heynenem, poprzednim selekcjonerem reprezentacji Polski, który w Bolonii pełnił rolę komentatora Volleyball World TV.
– Nie, nie! Najpierw pobiegłem do mojej żony, a potem do Vitala Heynena, bo jeszcze trener pomyśli, że jest ważniejszy od Ani... – prostuje atakujący kadry. – Przybiliśmy sobie piątki, bo przez cały turniej nie zamieniliśmy słowa, każdy ma swoją robotę. Poszedłem się zapytać, czemu mnie tak krytykuje w komentarzu... A poważnie mówiąc, to on się zna na siatkówce, wyobrażam sobie, że zawsze znalazłby coś, co mógłbym poprawić w mojej grze – kończy Kurek.