Trener Nikola Grbić i sami siatkarze powtarzają, że nie są jeszcze w optymalnej dyspozycji, bo ona ma dopiero przyjść na mecze grupowe w Paryżu, czyli począwszy od 27 lipca. Potrzeba szlifu nad niektórymi elementami oraz świeżości, która powinna się pojawić po odpuszczeniu obciążeń na siłowni. – Gra nie jest taka, jakiej byśmy oczekiwali, ale to samo można powiedzieć o innych drużynach szykujących się na igrzyska, co widzieliśmy na Memoriale – uważa Możdżonek. – Paradoksalnie, sygnałem do niepokoju byłaby bardzo swobodna, dobra i płynna gra naszej drużyny w tym momencie.
Tego siatkarza znał każdy polski kibic. Jego życie teraz kompletnie się zmieniło
Wszystko idzie zgodnie z planem
– Tak nie było i, jak uważam, wszystko idzie zgodnie z planem, bo szczyt formy szykuje się na imprezę docelową, a nie na turnieje towarzyskie. Dopiero po pierwszym meczu w Paryżu zajmijmy się rozliczaniem – dodaje były kadrowicz, który dobrze pamięta sytuację, gdy forma kadry przyszła za wcześnie, a później było kiepsko.
– W 2012 roku wygraliśmy w cuglach Ligę Światową, byliśmy w gazie, a potem przegraliśmy igrzyska olimpijskie – wspomina. – To wówczas nie było spowodowane tym, że nie udało się zrobić dwóch szczytów formy, lecz faktem, że z drugim szczytem nie trafiliśmy. Była wtedy dociśnięta mocno śrubka i na siłowni, i w hali, przez co ten mikrocykl nie wyszedł. Na katastrofę składa się wiele czynników, ale to był jeden z głównych – podkreśla Możdżonek.
Wygląda więc na to, że wszystko jest w rękach sztabu Grbicia. To szkoleniowcy nie mogą przesadzić z dawkowaniem obciążeń i muszą właściwie ustawić zespół. Do tej pory na kluczowe imprezy za kadencji Serba polscy siatkarze byli przygotowani dobrze – doszli do finału w mistrzostwach świata i Europy, czy wygrali kwalifikacje olimpijskie. Po drodze były trzy medale Ligi Narodów, w tym złoty.
Uradowana żona Bartosza Kurka podzieliła się wielką radością
– Z formą się trafia na dany moment lub nie, to nie jest zaklinanie rzeczywistości – uważa były środkowy reprezentacji Polski. – Jedni trafią, drudzy nie. To zależy od klasy sztabu szkoleniowego. Żeby na świeżości wypłynąć na igrzyska, śrubkę z obciążeniami odkręca się dosłownie w ostatnim momencie. W te niecałe dwa tygodnie do igrzysk siatkarze mają teraz czas na zrobienie mikrocyklu treningowego. Chociaż jest to też sprawa bardzo indywidualna, bo zawodnicy mają inną fizjologię. Współpracownicy Grbicia muszą wykonać doskonałą robotę, by u każdego podejść do tych kwestii optymalnie. Dwa mecze kontrolne w najbliższy weekend także bardzo się przydadzą – uważa „Możdżon”.
Grbić wskazał słabości drużyny
Grbić mówił po Memoriale, że kilka aspektów gry zespołu mu się nie podobało, na przykład gra w ataku. – Siatkarze muszą doszlifowywać teraz każdy element – stwierdza Możdżonek. – Nie pokazywali wszystkiego, co potrafią i co mogą zrobić, stąd gra była szarpana. To, co bardzo cieszy, to fakt, iż mimo dużych obciążeń i nie najlepszej teraz gry mamy zespół walczący, grający do końca o zwycięstwo. Wchodzą zmiennicy, świetnie zastępują kolegów. Dobrą zmianę dał Łukasz Kaczmarek.
– Mamy tak szeroką i wartościową ławkę rezerwowych, że naprawdę trudno czasami się połapać, kto u nas jest podstawowym siatkarzem, a kto tylko zmiennikiem – mówi mistrz świata i Europy. – To zła wiadomość dla rywali, bo oni też się nie mogą połapać. I od technicznej strony to jest utrapienie dla zespołów przeciwnych. Jeśli jesteśmy na turnieju, gdzie gra się sporo meczów, to robienie odpraw taktycznych na Polskę jest uciążliwe. Ile mają pracy statystycy, kiedy muszą rozpisać wszystkich Polaków, a nie tylko kilku głównych graczy, jak w wielu innych drużynach... To też nasz wielki atut – zauważa Możdżonek.
I podsumowuje z optymizmem: – Forma na dziś nie jest olimpijska, ale jesteśmy na drodze, która do niej prowadzi.