– Skrzynki mailowe PZPS zapchały się od liczby kandydatur na trenerów kadr narodowych?
– Dostałem co prawda hasła do tych kont, ale nawet tego nie sprawdzam. Do 20 listopada nie mam zamiaru się martwić i przeglądać ofert. Jest jeszcze czas, a mam inne, ważniejsze rzeczy do zrobienia od przeglądania korespondencji mailowej. Poza tym pomału dochodzę do siebie po operacji kręgosłupa i rekonwalescencja też jest teraz dla mnie bardzo ważna.
– 20 listopada zamkniecie przyjmowanie zgłoszeń. Co potem?
– 3 grudnia mamy spotkanie zarządu, na którym będą omawiane wybrane kandydatury. Czy będą trzy, dwie, czy jedna, tego nie wiem. To się okaże w zależności od ofert, jakie napłyną. Wybierzemy kandydatów, z którymi przeprowadzimy dalsze rozmowy na temat ich wizji współpracy i przyszłości obu reprezentacji. Nic nas nie goni, nie musimy podejmować decyzji szybko, nie ma daty granicznej. Czekamy też na wytyczne nowego Ministerstwa Sportu, być może ono nam zasugeruje jakiś cykl wyboru.
– Konkursy ogłoszono właśnie z tego powodu?
– To nie tak. Ja mówiłem o kobietach, że tutaj widziałbym konkurs, który poprowadziłby zespół pod kierunkiem Oli Jagieło. Tam zresztą było już sporo zgłoszeń. Jeśli chodzi o wybór trenera mężczyzn, to przyznaję, że nieco mnie ubodły wypowiedzi niektórych kandydatów i to dlatego ostatecznie naciskałem na przeprowadzenie konkursu. Jeśli jeden z trenerów mówił, że on nic nie wie o tym, że odbywa się poszukiwanie trenera, a po ogłoszeniu konkursu powiedział, że nie weźmie w nim udziału, to zabrzmiało dziwnie. A był podobno drugim na liście faworytów.
– A nie było tak, że ogłosiliście konkurs w kadrze męskiej, bo się okazało, że spadły szanse na zatrudnienie pańskiego faworyta, Nikoli Grbicia?
– To, że ja kogoś bym chciał, nie znaczy od razu, że ta osoba chce i może. Ja mogę sobie wskazać kogokolwiek, ale to nie jest jednoznaczne z powołaniem. A nie możemy też czekać w nieskończoność na decyzję danego pretendenta. W tym przypadku Nikola Grbić ma zobowiązania w Perugii, prowadzi tam zespół. Na razie zresztą żadnych oficjalnych ruchów nie ma. Wypowiedzi prezesa Sirciego dają jednak jasno do zrozumienia, że nie widzi on możliwości łączenia funkcji. Trzeba więc mieć w zanadrzu wariant B.
Siatkarz GKS Katowice nie gra, bo napastnik złamał mu nos
– Czyli pan ma dzisiaj mniejsze nadzieje na pozyskanie Grbicia niż na starcie prezesury?
– Nie chcę mówić o nadziei, ona umiera ostatnia. Może być i tak, że Nikola się zgłosi, a potem się okaże, że nie da rady objąć funkcji lub się nie dogadamy. To kwestia rozmów. Poza tym trzeba mieć różne opcje i dać szansę innym trenerom. Kto wie, może ktoś przedstawi taką koncepcję kadry, która przekona związek.
Vital Heynen znalazł zajęcie w Polsce. Pojawił się w Łodzi
– A może nie powinien pan od razu mówić, że to Grbić jest faworytem?
– Nazwisko padło ze strony dziennikarzy, którzy pytali, znając z góry moją odpowiedź. Więc trochę włożyli mi ją w usta. A zresztą co by mi dało kręcenie, że to nie jest prawda? Znamy siatkarskie realia, tylko idiota by nie powiązał mojej osoby z Nikolą. Uważam swoją drogą, że Grbić byłby jednym z głównych kandydatów do tej posady dla dowolnego prezesa PZPS, nie musi się akurat nazywać Świderski.