Środa 19 marca w europejskich pucharach siatkarskich stała pod znakiem odrabiania przez polskie kluby strat z pierwszych spotkań ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Na pierwszy ogień poszedł PGE Projekt Warszawa, który musiał wygrać 3:0 lub 3:1 z Halkbankiem Ankara i do tego przeważyć w złotym secie. Sytuacja Projektu była trudna, ale nie beznadziejna; panowało przekonanie, że jeśli tylko podopieczni Piotra Grabana wrócą do poziomu pokazywanego nie raz w PlusLidze, są zdolni bez wielkiego problemu wyjść z niekorzystnego położenia i zameldować się w Final Four.
– Trochę się boję rywalizacji w rewanżu – mówił „SE” przed meczem Ireneusz Mazur, były trener reprezentacji Polski. – Chcę wierzyć w sukces i odpycham złe myśli. Wiemy jak potrafi grać zespół Projektu, wiemy, że umie się odbudować. Choć realnie trzeba ocenić, że sytuacja warszawian jest trudna. Pytanie jak mocno siedzi w graczach z Warszawy ten cios i styl, w jakim przegrali w pierwszym meczu – dodawał były selekcjoner.
Trzy łatwe wygrane sety Projektu, a potem gra o życie
Obawy nie były bezpodstawne, ale Projekt wyglądał o wiele lepiej niż w Ankarze, gdzie długimi fragmentami nie miał nic do powiedzenia. Na Torwarze gracze ze stolicy reagowali żywo na wydarzenia na parkiecie, jakby wszystko robili na większej świeżości.
Od początku nadawali ton, dwa pierwsze sety wygrali spokojnie do 20 i 19, świetnie w ataku prezentowali się Artur Szalpuk i Bartłomiej Bołądź. Po stronie gości nie grzeszył skutecznością czeski bombardier Marek Sotola, a i lider Halkbanku, reprezentant Brazylii Yoandy Leal, zupełnie nie przypominał dominatora z pierwszego spotkania.
Przy stabilnej zagrywce – której brakowało Projektowi w Ankarze – i lepszej niż poprzednio grze blokiem można było bez wielkich nerwów myśleć o wywalczeniu trzech punktów i doprowadzeniu do wymarzonego złotego seta.
Przy stanie 3:0 w setach dla gospodarzy pięciotysięczna widownia na Torwarze eksplodowała, ale to oczywiście nie był jeszcze koniec. Zresztą od pewnego momentu, prawdę mówiąc, ekipa Halkbanku wyglądała, jakby tylko czekała na złotego seta i chciała poszukać szans właśnie w tej dodatkowej odsłonie, nie przemęczając się wcześniej.
W niej gra toczyła się już o życie, przegrywający zostawał przecież z niczym i nie liczyło się jak dobrze lub źle grałeś przez poprzednie półtorej godziny. Kiedy po zagrywkach Micaha Ma'a Halkbank objął prowadzenie 7:4, zrobiło się niewesoło. Strony w złotym secie zmieniano przy stanie 8:5 dla gości. Potem zrobiło się już 11:7 dla tureckiej drużyny i to był ostatni dzwonek dla Projektu do odrabiania strat. Po autowym serwisie Bołądzia Halkbank miał pierwszego meczbola, ale po chwili wykorzystał drugiego i tak skończyła się przygoda Projektu w Lidze Mistrzów 2024/25.
W hali zrobiło się momentalnie cicho, kibice po chwili żegnali pupili gromkim "Dziękujemy!", ale to nie mogło ukoić smutku. Kapitan Projektu, Andrzej Wrona, który po tym sezonie kończy karierę, mocno wzruszony, po meczu uronił niejedną łzę. Projektowi pozostała walka o tytuł mistrza Polski i o Puchar Polski.
Final Four Ligi Mistrzów siatkarzy – Łódź 2025 [TERMINARZ]
Piątek 16 maja o 20.00: Perugia/Monza – Halkbank
Sobota 17 maja o 14.45: Jastrzębie/Olympiacos – Aluron
Niedziela 18 maja: 17.00 (o 3. m.) i 20.30 (finał)