Wilfredo Leon i Vital Heynen

i

Autor: Jacek Kozioł/Super Express Wilfredo Leon i Vital Heynen na zgrupowaniu kadry w Zakopanem

Wilfredo Leon dla "SE" o grze w kadrze siatkarzy: Może się załapię do szóstki

2018-10-19 6:00

Pod koniec lipca przyszłego roku reprezentację Polski siatkarzy czeka gigantyczne wzmocnienie. Wówczas oficjalnie w drużynie mistrzów świata będzie mógł zagrać Wilfredo Leon, genialny Kubańczyk z polskim paszportem. Z przyjmującym Sir Safety Perugia rozmawialiśmy o fantastycznej grze Biało-Czerwonych na mundialu i jego przyszłości w polskiej kadrze.

„Super Express”: – Jakiego wyniku reprezentacji Polski spodziewałeś się przed mistrzostwami świata?

Wilfredo Leon: – Mówiłem w wypowiedziach bardziej i mniej oficjalnych, że uważam medal za realny cel, szczególnie biorąc pod uwagę specyfikę turnieju.

– Podobno codziennie byłeś w kontakcie z chłopakami i wspierałeś ich. Jak to wyglądało?

– Nie chciałem zawracać im głowy ciągłym pisaniem, bo zamiast zmotywowania mogłoby to przynieść odwrotny efekt, ale wysłałem kilka wiadomości ze wsparciem. Należałem do grupy kadry na WhatsAppie, dzięki czemu miałem bezpośredni kontakt z chłopakami i sztabem.

– Który z naszych siatkarzy najbardziej zaskoczył cię formą?

– Wszyscy wiemy, jak dobrymi graczami są polscy siatkarze, kiedy są w formie. Siłą Polaków było to, że eksplozja przyszła w odpowiednim momencie i, co najważniejsze, byli prawdziwą drużyną, jednym organizmem.

– Finał okazał się stosunkowo łatwym meczem, oczekiwałeś, że Polska może tak zdominować Brazylię?

– Polska była bardzo mocna psychicznie po półfinale z USA. Takie mecze uskrzydlają. Dlatego nie zdziwiłem się, że finał tak wyglądał. Oglądałem zresztą większość meczów. Każdy był trudny pod innym względem. W pierwszej fazie, mimo łatwiejszych przeciwników, na pewno nie było lekko grać ze świadomością, że liczy się każdy set, bo wyniki z pierwszej fazy zabierało się do kolejnej. W drugiej rundzie był teoretycznie korzystny terminarz z Argentyną jako pierwszym przeciwnikiem, a okazało się, że zwycięstwo wymknęło się z rąk. Później trudne spotkanie z Francją i mecz o wszystko z Serbią, a w końcu faza finałowa i gra o medale. Każdy mecz wymagał dużego skupienia i opanowania nerwów.

– Ciężko się ogląda mecze swojej drużyny w telewizji zamiast grać?

– Jestem pogodzony z tym, że zostało mi jeszcze kilka miesięcy oczekiwania, by móc oficjalnie zostać członkiem reprezentacji Polski. Z tym nie mam problemu. Na pewno inaczej czułbym się, gdybym mógł już formalnie grać w kadrze, a nie znalazłbym się w zespole ze względu na słabą formę albo kontuzję.

– Po takim sukcesie Polski jeszcze bardziej ciągnie cię, by jak najszybciej wyjść na parkiet w biało-czerwonej koszulce?

– Ciągnie mnie tak samo jak wcześniej. Dlatego teraz bardzo ważny jest dla mnie sezon klubowy we Włoszech, w którym chcę wygrać wszystko, co się da i jeszcze rozwinąć umiejętności.

– Kibice mówią, że z tobą polska drużyna będzie nie do pokonania. Co ty na to?

– Wielu ekspertów mówiło też, że kadra USA będzie nie do pokonania w mistrzostwach świata. Siatkówka to skomplikowana gra, w której nie można niczego uznać za pewnik. Jeśli znajdę się na boisku, jak zwykle będę robił wszystko, by wygrać każdy mecz.

– Ale wiesz, że w Polsce teraz ludzie sobie żartują: „No, Wilfredo, już nie będzie tak łatwo znaleźć miejsce w szóstce, w końcu to najlepszy team na świecie...”

– Ależ ja nigdy nie twierdziłem, że będzie mi łatwo. Polska ma wielu bardzo dobrych zawodników, a konkurencja na mojej pozycji będzie w przyszłym roku spora. Jakimś cudem udało mi się jednak wywalczyć miejsce w szóstce najlepszego klubu na świecie (śmiech), więc może dam też radę znaleźć się w szerokiej kadrze Polski.

Najnowsze