Lewandowski przed poniedziałkowym meczem Barcelony z Valencią z ostatniego ligowego gola cieszył się 17 marca. Po ponad miesiącu, w trakcie którego "Blaugrana" odpadła z Ligi Mistrzów i przegrała El Clasico, wreszcie się przełamał. I to w jakim stylu! Polski napastnik został bohaterem po tym, jak w drugiej połowie skompletował klasycznego hat-tricka. Był to pierwszy polski hat-trick w hiszpańskiej ekstraklasie od... ponad 33 lat i wyczynu Jana Urbana w barwach Osasuny. Szczególnie efektowny był ostatni z trzech goli - w doliczonym czasie gry Lewandowski popisał się perfekcyjnym uderzeniem z rzutu wolnego. Ta bramka ostatecznie zamknęła kwestię wyniku w starciu Barcelony z Valencią, ale nie ukróciła wszystkich emocji, o czym świadczą pomeczowe słowa trenera przegranej drużyny.
Robert Lewandowski znów przeszedł do historii! Pobił kolejny rekord
Trener Valencii grzmi po tym, co zrobił Lewandowski
Już w trakcie meczu wiele kontrowersji wywołał pierwszy z trzech goli Lewandowskiego. Trafienie głową z 49. minuty było analizowane przez VAR, a kwestią sporną była pozycja spalona Fermina Lopeza. Sędziowie musieli rozstrzygnąć, czy pomocnik Barcelony absorbował uwagę bramkarza Valencii. Ich zdaniem nie, dlatego gol Polaka został uznany, co rozpoczęło skuteczną pogoń "Dumy Katalonii". Z taką decyzją nie zgadza się jednak wielu kibiców, a także trener Valencii - Ruben Baraja.
- Myślę, że był spalony Fermina Lopeza przy drugim golu. Nie wiem, jak to właściwie ocenić. Wszystko działo się bardzo szybko - stwierdził hiszpański szkoleniowiec. - Nie rozumiem decyzji sędziów. Dyskutowali o czymś i mówią, że był spalony. Zawodnik Barcelony wykonał taki ruch, jakby chciał dosięgnąć piłki - dodał zawiedziony. Jego opinia nie zmienia jednak decyzji sędziów, a tym bardziej wyniku i wyczynu Lewandowskiego.