Przyjmujący naszej kadry o przyszłości selekcjonera wypowiada się ostrożnie.
Pupilek Argentyńczyka
- Słyszałem plotkę, że już sobie znalazł pracę z reprezentacją Hiszpanii. Wiele wskazuje na to, że będzie nas prowadził nowy trener - przyznaje "Świder", ale nie chce powiedzieć wprost, czy byłby za pozostaniem Lozano. - Jestem tu stroną, podwładnym, nie wypada mi komentować tej sytuacji - stwierdza zawodnik włoskiej Maceraty. - Byłoby to niezręczne, zwłaszcza że mamy jeszcze przed sobą mecze barażowe mistrzostw Europy i nie pożegnaliśmy się z Lozano. Ale przyznaję, że z Raulem pracuje mi się świetnie. Czasem wypominano mi nawet, że jestem jego pupilkiem - śmieje się Świderski. - I to nie tylko dlatego, że mówię po włosku i porozumiewam się z nim bez tłumacza.
Właśnie o tłumaczach sporo mówi się ostatnio w siatkarskim światku. W PZPS słychać głosy, że ewentualny następca Lozano wcale nie musi być zagranicznym fachowcem. Lepiej, żeby kadrę poprowadził Polak, bo... szybciej dogada się z siatkarzami.
Działacze nie znają języków?
- Śmieszą mnie takie opinie - komentuje Świderski. - Tak wypowiadają się chyba ludzie, którzy nie znają żadnego języka - kpi "Świder". - Przecież w dzisiejszej siatkówce włoski jest coraz popularniejszy, niektórzy nasi gracze wolą nawet porozumiewać się po włosku niż po angielsku. I wcale nie potrzeba wielkiego zasobu słów - przekonuje.
Świderski zapewnia jednocześnie, że zmiana selekcjonera nie skłoni go do zakończenia przygody z reprezentacją.
- Nigdy nie powiedziałem, że kończę karierę - wyjaśnia. - Mówiłem, że trzeba się zastanowić nad przyszłością, ale chodzi tylko o zdrowie. W końcu ile można jechać na tabletkach przeciwbólowych i przeciwzapalnych? Ale bez wątpienia warto grać w tej reprezentacji! - kończy.