To była już druga nieobecność „Masy” na rozprawie (na poprzedniej 21 sierpnia 2015 roku CBŚ przedstawiło zwolnienie lekarskie, że Jarosław S. jest chory na grypę żołądkową). Tym razem CBŚ nie przedstawiło żadnego zwolnienia podpisanego przez lekarza sądowego i sędzia Andrzej Lipski uznał nieobecność pozwanego za nieusprawiedliwioną, a następnie zarządził odtworzenie w sali sądowej nr 202 w Sądzie Okręgowym w Warszawie... przebiegu słynnej, kontrowersyjnej walki Gołoty z Grantem 20.11.1999 roku w Trump Taj Mahal, która była powodem pozwu.
Andrzej Gołota uważnie obserwował przebieg swojej walki z Grantem. - Nie uwierzycie, ale pierwszy raz oglądam ten pojedynek w telewizji – opowiadał potem „Super Expressowi”. - Odtwarzałem to sobie po latach. Pamiętam, że przed pojedynkiem byliśmy na obozie w Big Bear, na dużej wysokości, wyżej niż Rysy. I to był kiepski pomysł. Na dużej wysokości dobrze się robi kondycję, ale traci się na szybkości. Szczególnie dotyczy to bokserów ciężkich kategorii. Powinniśmy wcześniej zjechać z gór, żeby na niższej wysokości złapać świeżość i timing.
Przypomnijmy, że w tamtej feralnej walce Gołota w 1. rundzie dwa razy posłał prawą ręką Granta na deski i był bliski wygranej przed czasem. Ale Amerykanin dotrwał do gongu, a w 10. rundzie sam rzucił na deski Gołotę i wygrał przed czasem. W momencie przerwania walki przez sędziego Randy'ego Neumanna, Gołota prowadził zdecydowanie na punkty.
Zobacz: Andrzej Gołota wygrał z Masą (I rundę) walkowerem [ZOBACZ ZDJĘCIA]
- A mnie się wydawało, że przegrywam, utwierdził mnie w tym Roger Bloodworth twierdząc, że muszę wygrać co najmniej jedną rundę, żeby rozstrzygnąć walkę na moją korzyść. Ale nie udało się. Od początku walki czułem się zmęczony, brakowało mi szybkości i timingu.
Jarosław S. „Masa” twierdził w swojej książce o polskiej mafii, że walka była ustawiona, Gołota miał się „podłożyć”, aby mogli się na tym obłowić polscy gangsterzy. Rzekomo zarobili 7 milionów „zielonych”.
Sprawdź: Andrzej Kostyra: Masa bzdur o Andrzeju Gołocie
Andrzej Gołota uznał słowa „Masy” za pomówienie i wytoczył mu proces. Domagał się przeprosin na połowie czwartej strony „Super Expressu” oraz 10 tysięcy złotych na fundację imienia Feliksa Stamma. I wygląda na to, że wszystko to osiągnie i będzie to najłatwiejsza wygrana Gołoty (skoro sędzia nawet nie uznał za stosowne przesłuchać ani Gołotę ani niżej podpisanego).
„Ogłoszenie wyroku zostało odroczone. Ale pozwany Jarosław S. w ogóle nie ustosunkował się do pozwu. Sąd najpewniej uzna, że Jarosław S. naruszył dobra osobiste mojego klienta twierdząc, że ustawił walkę z Michaelem Grantem – tłumaczył adwokat Andrzeja Gołoty Jarosław Szwoch.