Justine Kish przed walką z Felice Herrig na gali UFC Fight Night 112 była znana przede wszystkim z tego, że w oktagonie jeszcze nikt jej nie pokonał. Miała na koncie sześć zwycięstw, z czego dwa w walkach dla najlepszej federacji na świecie. Niestety z Herrig przegrała. Jednak sama porażka jest najmniejszym problemem Kish. Stała się sensacją internetu, bo w trakcie walki, gdy siłowała się z rywalką, zrobiła kupę.
Zobacz: Zawodniczka UFC zrobiła kupę w trakcie walki [WIDEO]
Kish z pewnością inaczej wyobrażała sobie debiut na karcie głównej gali UFC. Przeszła długą i trudną drogę, aby trafić na szczyt MMA. W rozmowie z portalem wcnc.com wspominała trudne dzieciństwo. Dorastała w sierocińcu w Rosji, w fatalnych warunkach. Udało jej się wyrywać dzięki amerykańskiej rodzinie, która ją zaadoptowała w wieku czterech lat. Dla Kish to był nowy początek, ale niestety nie był on wolny od tragedii.
Jej czas z nowym ojcem został brutalnie skrócony. Znała go tylko przez rok. Zmarł w wypadku samochodowym. Przez resztę życia zajmowała się nią mama, która szybko zauważyła u Kish zacięcie do sportu. Obecnej zawodniczce UFC w młodym wieku nie szło w grach drużynowych. Chciała zostać piłkarką, ale jej trener stwierdził, że nie umie współpracować z innymi. Przez to zaczęła szukać powodzenia w sportach indywidualnych. Zrealizowała się w sztukach walki.
Szybko nauczyła się karate. Zdobyła także mistrzostwo świata w tajskim boksie. Jej rozwój został zahamowany przez zerwane więzadło w kolanie, ale zdołała wrócić do wielkiej formy. W kickboxingu miała bilans 18-2, więc postanowiła spróbować swoich sił w MMA. Błyskawicznie zainteresowała się nią federacja UFC, dla której 29-latka walczy do dziś.