By przypomnieć sobie sezon bez polskiego podium w Pucharze Świata, to trzeba cofnąć się do cyklu 2007/2008. Najlepszym wynikiem Adama Małysza, było wtedy 4. miejsce w Zakopanem. Do niedzieli sytuacja wyglądała podobnie. Mogliśmy się pochwalić jedynie czwartym miejscem Piotra Żyły w Lake Placid. W końcu Aleksander Zniszczoł przełamał niemoc polskiej drużyny, skutecznie broniąc miejsca na podium (3. miejsce).
Aleksander Zniszczoł na pierwsze "pucharowe" podium czekał aż 140 konkursów. Na tej liczbie zatrzymał się jego licznik. Dłużej musieli czekać Maciej Kot (150 konkursów) i Dawid Kubacki (159) - wyliczył Tomek Golik. Zniszczoł walczył o podium w Zakopanem, ale wypadł poza TOP10, w Willingen nawet prowadził, ale roztrwonił dużą przewagę. Po 25 konkursach indywidualnych nareszcie możemy cieszyć się z pierwszego w tym sezonie podium polskiego skoczka w Pucharze Świata. – Tutaj chciałem stanąć na podium. To dla nas magiczne miejsce i teraz jest magiczne i dla mnie – powiedział przed kamerami Eurosportu Zniszczoł.
"Olek" sprawił, że w cieniu znalazły się niepowodzenia Kamila Stocha i Piotra Żyły. Obaj oba indywidualne konkursy skończyli pod koniec czwartej dziesiątki. To ich pierwszy wspólny weekend bez choćby jakiejkolwiek zdobyczy punktowej od szesnastu lat. To był też pierwszy "pucharowy" weekend, w którym w obu konkursach punktował tylko jeden polski skoczek od końca stycznia 2022 r. Wtedy do Titisee-Neustadt wybrała się kadra B, bowiem skoczkowie pierwszej reprezentacji szykowali się już na igrzyska. Teraz już nie ma miejsca na wymówki, a będzie tylko trudniej, bowiem przed nami morderczy turniej Raw Air...
ZOBACZ: Jeden Zniszczoł fruwał, drugi Zniszczoł szalał nad siatką. Wyjątkowy dzień polskiego sportu