- Chyba nie może być Pan zadowolony po weekendzie w Zakopanem?
- Te skoki naszych zawodników są niestabilne. Wychodzi jeden dobry skok na cztery lub pięć prób. To za mało.
- Zdecydował Pan, że do Pekinu na igrzyska pojedzie Stefan Hula. Jaka była reakcja skoczków? Nikt nie był zawiedziony faktem, że jedzie najstarszy kadrowicz do Chin?
- Oni tak nie patrzą na to. To wspaniała drużyna, nie patrzą na wiek. Byłem z zawodnikami, ogłosiłem nominacje i wszyscy zrobili dla Stefana aplauz. Ta atmosfera nadal jest dobra, choć czasy są ciężkie. Nie poddajemy się i walczymy dalej. Jeszcze wiele zawodów przed nami i chcemy pokazać na co nas stać.
- Olimpijczycy odpuszczają Titisee-Neustadt, ale w Willingen wystąpią?
- Do Willingen już polecimy, bo w poniedziałek po zawodach jest odlot do Pekinu [z Frankfurtu]. Teraz zjeżdżamy się w czwartek, będziemy pracować rytmem zawodów, zostajemy nawet do poniedziałku. Prognozy pogody nie są dobre, ale mamy warianty, by gdzieś wyjechać.
- Wybór tej piątki do Pekinu był najtrudniejszym zadaniem w karierze?
- Zawsze takie sprawy są ciężkie, bo wiem, że wszyscy pracują. Niektórzy byli blisko, ale muszą zrozumieć, że jadą ci, co są teraz najlepsi.
- Do czwartku wszyscy mają wolne?
- Będą treningi. Paweł Wąsek z Piotrem Żyłą po konsultacjach z Haraldem Pernitschem będą mieć dwa, trzy dni zupełnie wolne, bo widać, że są fizycznie zmęczeni. Chcemy być w Willingen, bo to dobrze startować bezpośrednio przed wylotem. Potem tam jest trochę treningów.
- Jest Pan rozczarowany Andrzejem Stękałą, Klimkiem Murańką i Kubą Wolnym?
- Jest ta niestabilność w ich skokach. A pamiętamy fajny poprzedni sezon w wykonaniu Andrzeja, Kuba wygrywał latem LGP. W środę w Wiśle będą mieć jeszcze trening, by ustabilizować skoki i później wystartować w Titisee.
- W jednym treningu ile skoczkowie mogą poprawić, ile skoków oddać? Adam Małysz mówił, że jeśli chciał nad czymś pracować, to skakał nawet kilkanaście razy dziennie.
- Wcześniej robiło się więcej skoków, teraz robi się pięć skoków, maksymalnie sześć. Jak się robi siedem czy osiem prób, to jest zmęczenie. Noga „nie działa” i robi się jeszcze więcej błędów. Ważna jest koncentracja na czterech lub pięciu skokach. By w tych skokach był efekt.
Piotr Żyła o urodzinach i PŚ w Zakopanem: Jak wrócę to wypiję se PIWO
PŚ Zakopane: Polacy znów bez błysku. Wielka walka o zwycięstwo! Lindvik najlepszy
- Widział Pan kostkę, która się szybciej leczy niż ta Kamila Stocha?
- Chyba nie… (śmiech) Doktor Aleksander Winiarski widział wiele takich kontuzji, ale jak zobaczył kostkę Kamila to był w szoku.
- Jaki jest plan dla Kamila i Dawida Kubackiego?
- Dawid trenuje w domu, zdrowotnie czuje się bardzo dobrze. Musimy czekać aż skończy mu się kwarantanna i będzie gotowy, by wejść od razu na skocznię. Kamil we wtorek zacznie trening na siłowni, zajęcia na maszynach. Miał takie po pierwszej operacji latem. Zobaczymy, jak ten staw skokowy będzie reagować. Kamil mówi, że już w piątek idzie na skocznie. Nie może się doczekać, ale nie trzeba nic przyspieszać, bo mamy jeszcze cały następny tydzień.
- Śpi pan spokojnie?
- Ciężko być spokojnym w takiej sytuacji, ale dlatego podjęliśmy decyzję, by zostać w Polsce i potrenować. Koncentrujemy się na igrzyskach. Chcemy zrobić jakiś medal i w końcu uszczęśliwić kibiców.
- Niektórzy skoczkowie korzystają z pomocy psychologa, czy Pan również?
- Nie, nie korzystam. Mnie drużyna daje moc i pewność tego, że walczymy. Przegrywamy razem i wygrywamy razem. Mam duże wsparcie w domu, w rodzinie. To bardzo ważne rzeczy w tym okresie. Wiem, że musimy iść do przodu i walczyć.