Samolot z polskimi skoczkami, a także prezesem PZN Apoloniuszem Tajnerem na pokładzie wylądował na Okęciu chwilę przed 22.00. Wszyscy zadowoleni, że igrzyska, choć są piękne i każdy o nich marzy, się dla nich skończyły. Oczywiście największe powody do zadowolenia może mieć Dawid Kubacki, brązowy medalista konkursu indywidualnego na skoczni normalnej.
– Jak na razie nie uginam się pod ciężarem medalu. To bardzo przyjemny ciężar - przyznał Kubacki. - Pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa spowodował, że do ostatniej chwili nie mogłem być pewny występu w Pekinie. Tym bardziej cieszę się z indywidualnego medalu, nagrody za ciężką pracę, którą wykonujemy cały rok. Każdy z nas ciężko pracował, by wszystko wróciło w Pekinie na dobre tory. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć – powiedział na konferencji prasowej.
Pekin 2022. Trzeci przypadek dopingu. Trzy sterydy w organizmie ukraińskiej narciarki
Plany na efektowne zagospodarowanie medalu w rodzinnym domu jednak musi odłożyć na później. – Raczej ołtarz, czy gablota na medal jeszcze nie powstanie, bo musiałbym to sam przygotować. Pewnie latem, po sezonie, będę mógł się nad tym zastanowić, gdzie tu ułożyć i zaaranżować. Mam ładne pudełeczko i do lata poleży właśnie tam – wyznał.
Kubacki otwarcie przyznał, że choć skocznie w Zhangjiakou były architektonicznym arcydziełem, to z tym większym obiektem ma jeszcze rachunki do załatwienia. – Skocznia jest naprawdę rewelacyjna. Jej architektura jest raczej niespotykana. Skocznia sama w sobie była perfekcyjnie przygotowana. Nie umiałem się z dużą jednak dogadać, ale może uda mi się następnym razem. Nie wykluczam tego – dodał.
Tuż przed igrzyskami Kamil Stoch napisał list do ministra. Miał nietypową prośbę
Przed skoczkami kilka dni wolnego. Do treningów wrócą w piątek lub sobotę. Następne zawody Pucharu Świata dopiero w następny weekend w fińskim Lahti.
Pekin 2022. Skoczkowie wrócili do kraju. Pokazali, że potrafią walczyć