Podobnie jak cztery lata temu w Pjongczangu, tak i teraz w Pekinie sportowcy musieli przyzwyczaić się do bardzo niskich temperatur. Podczas igrzysk olimpijskich w stolicy Chin słupki termometrów pokazywały bardzo niskie wartości, a w sobotę pogoda znów dała o sobie znać. Nie dość, że mróz ścisnął bardzo mocno, to w dodatku pojawił się silny wiatr.
Traumatyczne przeżycia nadziei polskich skoków. Dramatyczna historia, przeżywała potworne chwile
Polacy mówią o ekstremalnym bólu. Potworne warunki
Temperatura odczuwalna była więc zdecydowanie niższa niż to, co pokazywały termometry. Z tego też względu drużynowa rywalizacja w narciarstwie alpejskim nie doszła do skutku, a organizatorzy zdecydowali, że królewski dystans 50 km w biegach narciarskich zostanie skrócony do 28 km. Zawodnicy i tak mocno odczuli ekstremalne warunki.
Justyna Kowalczyk uderzyła pięścią w stół. Walnęła prosto z mostu, ostra krytyka po igrzyskach
Na mecie niemal wszyscy padali na śnieg ze zmęczenia. Najszybszy okazał się Rosjanin Aleksander Bolszunow. Polacy zajęli niestety odległe lokaty. Dominik Bury na mecie zameldował się jako 30., a Mateusz Haratyk jako 50. Zawodnicy po biegu przyznawali, że było to bardzo trudne wyzwanie i rywalizacja należała do najtrudniejszych w ich karierze.
Koszmarne chwile zawodników. Wszystko przez pogodę
- Ekstremalnie bolało. Od początku nie pracowałem tak, jak chciałem. Mówię o mięśniach i płucach. Na całym dystansie było inaczej niż w biegu łączonym, kiedy na piętnastce łyżwą mogłem przyspieszać, a teraz... chciałem dobiec do mety. Trochę koszmar - powiedział Bury po zawodach cytowany przez "Przegląd Sportowy".
- Najgorszy był wiatr, bo do temperatury jesteśmy przyzwyczajeni. Ale te podmuchy... przeszywające i dające się we znaki na całej otwartej trasie, bo nie było miejsc, żeby się gdzieś schować. Nie myślałem jednak nawet o tym, żeby zejść. Sam nie byłbym z siebie zadowolony, trener tym bardziej. Chciałem dobiec za wszelką cenę - opowiedział Haratyk.