Jak przypomniał portal sport.pl, pierwsze zwycięstwo w drużynowym konkursie Pucharu Świata Polska odniosła w grudniu 2016 roku. Wówczas w Klingenthal nasi skoczkowie wyprzedzili drugich Niemców o 41,5 punktu. To zostało odebrane jako deklasacja. Ciężko więc nazwać to, co zrobili biało-czerwoni podczas piątkowego konkursu PŚ w Willingen. Podopieczni Stefana Horngachera tym razem okazali się lepsi od drugich w klasyfikacji zachodnich sąsiadów o aż 79,2 punktu! To całkowity nokaut i potwierdzenie, że Polacy są gotowi do zbliżających się MŚ w Seefeld.
To tym bardziej zaskakujące, że przed tygodniem w Lahti nasi skoczkowie zawiedli. Nie znaleźli się nawet na podium, a kibice winowajcą uznali Jakuba Wolnego, który oddawał najkrótsze próby. Czwarte miejsce podczas drużynówki w Finlandii uznano za porażkę, ponieważ to był to dopiero trzeci start drużynowy pod wodzą Horngachera, gdy nasi reprezentanci nie znaleźli się w gronie trzech najlepszych ekip.
Wydawało się więc, że Austriak może dokonać roszady w zespole na PŚ w Willingen. Ten jednak pokazał, że ufa swojej czwórce i po raz kolejny w piątek na belce zameldowali się: Piotr Żyła, Jakub Wolny, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Największym zaskoczeniem okazała się postawa... Wolnego! W nieoficjalnych wynikach indywidualnych piątkowych zmagań okazał się on najlepszy z całej stawki, wyprzedzając Piotra Żyłę i Kamila Stocha.
Polecany artykuł: