Kontrakt Horngachera z Polskim Związkiem Narciarskim wygasał wraz z ostatnim konkursem sezonu 2017/2018. Rozmowy z austriackim szkoleniowcem trwały bardzo długo. Pojawiały się sprzeczne informacje, co do przedłużenia umowy, a ponadto trenera polskich skoczków, chciały widzieć w swoich szeregach również inne federacje narciarskie.
Sprawa została zamknięta w niedzielę. Apoloniusz Tajner poinformował, że Horngacher kolejny rok będzie pracował w Polsce. Od razu pojawiły się pytania, dlaczego kontrakt został przedłużony tylko o 12 miesięcy. - Horngacher powiedział, że jego decyzja wynika ze względów rodzinnych. Sam zaproponował roczny kontrakt, z opcją przedłużenia o kolejne lata - powiedział prezes PZN, cytowany przez portal onet.pl.
Tajner, podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, zaproponował Austriakowi czteroletnią umowę, na co szkoleniowiec nie przystał. - W Pjongczangu padła propozycja czteroletniej umowy. Wówczas przyznał, że przystanie najwyżej na dwa lata. Ostatecznie po rozmowach ze swoją żoną zdecydował, że przedłuży kontrakt tylko o rok - wyznał Tajner.
Sam zainteresowany nie chciał komentować kwestii czasu na jaki zawarta została umowa. - Jest to moja prywatna sprawa - przyznał Horngacher w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Austriak dodał również, że zależy mu na rozwoju polskich skoków, a nie tylko na kadrze A. - Chciałem, aby więcej pieniędzy przeznaczono również na inne kadry. To warunek do tego, aby poziom rósł i utrzymał się w Polsce na długie lata. Przed nami dużo pracy - powiedział austriacki szkoleniowiec.