Gdy Stefan Horngacher przejmował obowiązki trenera reprezentacji Polski w skokach narciarskich, kibice przyzwyczajeni byli, że mamy jednego lidera i resztę zawodników, stanowiących tło dla niego. Wydawało się, że ta "tradycja" jest nie do ruszenia. Szybko jednak okazało się, że w biało-czerwonych drzemie spory potencjał, który Austriak zaczął odkrywać. Nasi skoczkowie zaczęli prezentować równy, wysoki poziom. Zaczęli odnosić sukcesy także w zawodach drużynowych. Ostatecznie misja Horngachera nad Wisłą zakończyła się w kontrowersyjnych okolicznościach. Trener długo zwlekał z ostateczną decyzją, a ostatecznie postanowił przyjąć ofertę z Niemiec. Kibice do dziś nie mogą mu tego zapomnieć. Wielu fanów uważa, że Horgnacher to postać dość markotna, ale okazuje się, że wcale tak nie jest. Przypomniano również, że w trakcie swojej pracy w naszym kraju specjalista nauczył się trochę polskiego, a szczególnie dobrze szło mu... z przekleństwami.
Adam Małysz przekazał ważne informacje. Ucieszą pogrążonych w wojnie Ukraińców
Horngacher przeklinał po polsku. Tak uczył się języka
O Stefanie Horngacherze, podczas jego pracy w naszym kraju, rozpisywały się wszystkie polskie media. Zainteresowanie jego osobą było ogromne. Dość duży reportaż na temat Austriaka zrobił Magazyn TVN24. Dziennikarze porozmawiali m.in. z ówczesnym wiceprezesem PZN Andrzejem Wąsowiczem oraz byłym członkiem sztabu kadry Rafałem Kotem. Pierwszy z wymienionych opowiedział między innymi o nauce języka polskiego w wykonaniu Horngachera. Były trener polskich skoczków był bardzo ambitny i kilka zwrotów opanował całkiem dobrze.
Działacz zwrócił też uwagę, że Horngacher często odbierany jest błędnie ze względu na jego medialny dystans. W rzeczywistości to sympatyczny człowiek. - Bardzo miły, otwarty i wbrew pozorom wesoły. Ze zdumieniem słucham, jak wymawia kolejne słowa po polsku. Które najlepiej? Oczywiście "k***a mać". Umie to już idealnie. Ale powie też "dzień dobry", "jak się masz?" i "co słychać?" - mówił Wąsowicz.
Taki był naprawdę Stefan Horngacher dla polskich skoczków
Choć ostateczne rozstanie ze Stefanem Horngacherem naszym skoczkom również niekoniecznie mogło się podobać, to współpraca z nim układała się do tego momentu całkiem dobrze. - Chłopcy podkreślają, że jest z nimi na stopie przyjacielskiej. Nie jest to dla nich żaden guru, do którego trzeba się zwracać per pan i stać na baczność. Tchnął ducha w tę drużynę, oni znów są kumplami na skoczni i poza nią, czego brakowało przez ostatnie lata - mówił jakiś czas temu Rafał Kot.
- Prywatnie bardzo fajny, wesoły człowiek. Może sprawia wrażenie smutasa, mało kontaktowego. Ale on musi taki być, bo media by go zjadły. Postawił pewien parawan, za którym może spokojnie pracować i odnosić sukcesy - ocenił dalej tata skoczka Macieja Kota.