Wieczorem 4 grudnia w Szczyrku doszło do potężnego wybuchu gazu. Eksplozja całkowicie zniszczyła trzykondygnacyjny dom. Prokuratura w Bielsku-Białej ustaliła, że istniał ścisły związek wybuchu gazu z pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony budynek. Niestety, śmierć w tym tragicznym wydarzeniu poniosło osiem osób.
Okazało się, że jedną z ofiar był instruktor i trener narciarstwa alpejskiego, Wojciech Kaim. Tragedię mocno przeżył reprezentant Polski w skokach narciarskich, Stefan Hula, który pochodzi ze Szczyrku. Zawodnik w rozmowie z portalem onet.pl wrócił pamięcią do tych fatalnych wydarzeń. - Ta tragedią wstrząsnęła mną. Znałem te osoby, zwłaszcza świętej pamięci Wojtka Kaima. Te dzieciaki też - wyznał Hula.
- Płakałem. Było ciężko. To było akurat przed wyjazdem na zawody do Niżnego Tagiłu. Muszę przyznać. Wpadłem w dołek - dodał. Ze względu na obowiązki służbowe skoczek nie mógł pojawić się na pogrzebie ofiar. - Niestety nie mogłem też być na uroczystościach pogrzebowych, bo akurat wyjeżdżaliśmy do Engelbergu. Kiedy jednak wróciliśmy, poszedłem razem z rodziną uczcić pamięć tragicznie zmarłych osób. To pokazuje, jak kruche jest nasze życie - powiedział reprezentant Polski.
Polecany artykuł: