Dla Stocha miniony sezon był wyjątkowo trudny. Jeden z liderów polskich skoczków zmagał się z problemami i nie mógł ustabilizować formy na najwyższym poziomie. Najbliżej sukcesu był na mistrzostwach świata, gdzie w obydwu konkursach indywidualnych otarł się o medale (zajął 6. i 4. miejsce z niewielką stratą do podium). Do samego końca w Planicy niespełna 36-latek szukał przełamania, ale musiał pogodzić się z nieco słabszym sezonem. Puchar Świata zakończył na 14. miejscu i już na gorąco mówił, że czuje spory zawód. Po kilku tygodniach nieco łaskawiej podszedł do tego tematu. W rozmowie z WP SportoweFakty przyznał, że wykonał solidną pracę przed kolejnym sezonem. Jednym z kluczowych punktów była koncentracja i utrzymanie dobrego nastawienia, co rok temu było utrudnione m.in. przez wojnę w Ukrainie.
Wyznanie Kamila Stocha sprawia, że miękną kolana. Wreszcie to powiedział
Stoch był jednym z pierwszych przedstawicieli sportów zimowych, którzy publicznie sprzeciwili się wojnie i poparli Ukrainę. Był też czołowym głosem apelującym o zawieszenie Rosjan i Białorusinów w zawodach FIS. W ostatnich miesiącach nie poruszał jednak tego tematu, a po sezonie wyjaśnił, dlaczego tak się stało. - Na początku chyba każdy z nas czuł potrzebę odniesienia się do sytuacji za naszą wschodnią granicą. Wszystko działo się nagle. Wojna to jest ludzka tragedia, w świecie sportu nie ma przyzwolenia na agresję czy przemoc. Sport powinien pokazywać najszlachetniejsze wartości. Wtedy uważałem, że powinienem zamanifestować swoje poglądy - zrobić cokolwiek, aby dotrzeć do wszystkich, którzy nas oglądali - wyjaśnił trzykrotny mistrz olimpijski. To kosztowało go jednak dużo sił.
- Zabranie głosu ws. wojny w Ukrainie dużo mnie kosztowało. Straciłem trochę energii, nie mogłem się wystarczająco mocno skoncentrować na sobie i swojej pracy. Dlatego postanowiłem skupić się na pracy właśnie a resztę zostawić wyłącznie ludziom decyzyjnym. Chcę również, aby było jasne, że fakt, że na jakiś temat się nie wypowiadam publicznie, nie oznacza, że o nim zapominam. Wojna nadal trwa - przyznał Stoch. W pomoc Ukrainie mocno zaangażowała się jego żona. Skoczek prosto z serca wyznał, że bardzo przeżywa jej działalność.
Dawid Kubacki przekazał radosne wieści! Mówi o cudzie, jego żona Marta wróciła do domu
Kamil Stoch emocjonalnie o podróży Ewy Bilan-Stoch na Ukrainę
- Oczywiście że się boję. Ale tak samo Ewa boi się o mnie kiedy ja jadę na zawody. Kochamy się, więc się o siebie martwimy. Natomiast w pełni ufam, że działania, jakie podejmuje, nie wiążą się z podejmowaniem zbędnego ryzyka. Jestem bardzo dumny z tego, co robi Ewa, dodaje mi to wiele sił i energii. To piękne, jak ludzie angażują się w pomoc i poświęcają dla innych. Ja jednak, przynajmniej na razie, muszę koncentrować się na kwestiach czysto sportowych - powiedział jeden z najwybitniejszych skoczków w historii.