W sobotni wieczór Marcelo Melo i Łukasz Kubot w pięciosetowym boju pokonali Olivera Maracha i Mate Pavicia. Tym samym zostali najlepszym deblem męskim na Wimbledonie. Dla obu tenisistów to drugie zwycięstwo w turnieju Wielkiego Szlema. Kubot triumfował już w Australian Open, Malo był najlepszy podczas French Open:
- Trudno porównać te dwa zwycięstwa - powiedział po sobotnim finale zawodnik z Brazylii. - To w Roland Garros było wyjątkowe, bo jestem Brazylijczykiem. Tam trzy razy wygrywał w singlu mój rodak, Guga Kuerten. To zwycięstwo cieszy mnie, bo odniosłem je z Łukaszem, który już po raz drugi pomógł mi zostać numerem jeden na świecie. Wcześniej pomógł mi dwa lata temu, kiedy wygraliśmy w Wiedniu, a ja zostałem liderem deblowego rankingu ATP.
Finał trwał ponad cztery godziny i czterdzieści minut. Organizatorzy musieli zasłonić dach nad Kortem Centralnym i oświetlić plac gry reflektorami. To był, według Melo, jeden z dwóch kluczowych momentów finału:
- Wiedzieliśmy, że musimy być skoncentrowani i zmobilizowani - powiedział na konferencji Brazylijczyk. - Dla mnie było to trudne, bo serwowałem zaraz po przerwie. Szybko wróciliśmy na kort i jeszcze uderzyłem kilka razy z pola zagrywki, żeby nie zgubić rytmu.
Polsko-brazylijski duet już wcześniej znalazł się w trudnym położeniu. Przy stanie 8:8 w secie piątym, podawał Kubot i zrobiło się 0:40.
- To był jeden z dwóch kluczowych momentów - przypomniał Melo. - Wiem, jak Łukasz potrafi serwować, ale zrobiło się niebezpiecznie i to mogło nas kosztować wygraną. On jednak popisał się znakomitymi serwisami, a ja skończyłem dwie akcje wolejami.
Sobotni triumf oznacza także awans dla Łukasza Kubota. Polak wywinduje się w rankingu z siódmej na czwartą pozycję.