Iga Świątek przyjęła zakazany doping nieświadomie, ale mimo to mogła zostać ukarana nawet 4-letnią dyskwalifikacją. Tenisistka przekonała Międzynarodową Agencję ds. Integralności Tenisa (ITIA), że trimetazydyna dostała się do jej organizmu w melatoninie, skażonym fabrycznie leku na bezsenność. Kluczowych dowodów dostarczył Polce Jean-Claude Alvarez, profesor farmakologi, dyrektor laboratorium toksykologicznego w Garches. Ten sam specjalista pomagał m.in. Simonie Halep, gdy walczyła o zmniejszenie dyskwalifikacji po przyjęciu skażonych suplementów. Teraz Jean-Claude Alvarez w rozmowie z podcastem "Tout un matin" skomentował sprawę Igi Świątek. Jego zdaniem nasza tenisistka jest całkowicie niewinna i nawet kara miesiąca zawieszenia jest niesprawiedliwa.
ZOBACZ: Czy Iga Świątek pozwie producenta skażonego leku? Mamy odpowiedź jej zespołu!
- Teoretycznie sportowiec jest odpowiedzialny za wszystko, co dostanie się do jego organizmu. Ale w praktyce takie podejście jest nierealne, bo nie da się wszystkiego kontrolować. Sportowiec musiałby jeść warzywa, które sam uprawia w swoim ogrodzie, jaja z własnej hodowli... To przecież nie jest możliwe. Sportowiec nie może być dzisiaj odpowiedzialny za wszystko, co dostanie się do jego organizmu, zwłaszcza gdy szukamy minimalnych stężeń w moczu. Dlatego musimy ustalić nieco wyższe progi - argumentuje Jean-Claude Alvarez.
W pobranej 13 sierpnia od Igi Świątek próbce moczu stężenie zakazanej trimetazydyny było skrajnie niskie - zaledwie 0,05 ng/ml. Jean-Claude Alvarez przypomina, że obecnie istnieją narzędzia, które pozwalają na odróżnienie sportowca przyjmującego świadomie doping, od zawodnika, który jest bardziej ofiarą skażonych produktów.
- Przeprowadzamy przecież badania włosów. Kiedy przyjmiesz daną substancję, utrzymuje się ona we krwi przez około 24 godziny. W moczu przez dwa lub trzy dni. W przypadku niektórych produktów utrzymuje się nieco dłużej, około dziesięciu dni. Ale we włosach jest przez cały czas i kiedy ktoś bierze doping, dodatkowo się kumuluje. Jeśli jesteś ofiarą skażonego produktu, masz bardzo małe dawki, które nie wystarczą, aby utrzymać się we włosach. A Iga Świątek nie miała nic we włosach, zero! - podkreśla Jean-Claude Alvarez.
SPRAWDŹ: Czy Iga Świątek powinna przebadać lek przed jego zażyciem? Ekspert komentuje [WYWIAD]
Dyrektor laboratorium toksykologicznego w Garches chciałaby, aby dokonywano lepszego rozróżnienia między sportowcami, którzy biorą doping, a tymi, którzy są ofiarami skażenia, jak w przypadku Igi Świątek.
- Jestem farmakologiem na wydziale lekarskim. Nie jestem za dopingiem, wręcz przeciwnie. Ale jestem za łapaniem prawdziwych dopingowiczów i nie karaniem ofiar skażenia, którzy nie mają z procederem dopingu nic wspólnego – mówi Jean-Claude Alvarez. - To są najczęściej ludzie, którzy opowiadają się za czystym sportem i dbają o swój wizerunek, który dla sportowca jest trudny do utrzymania. Potem mają trudności, żeby wszystko odbudować. W opinii ludzi, jeśli zostałaś ukarana miesięcznym zawieszeniem, jesteś winna. To automatyczne.
Iga Świątek nie jest przecież niczemu winna! Brała tylko melatoninę, żeby zasnąć, bo cierpiała na zmęczenie spowodowane zmianą strefy czasowej. Próbowała lepiej spać, aby poprawić swoje wyniki. Nie rozumiem, czemu ukarano ją zawieszeniem na miesiąc, nie powinniśmy jej w ogóle karać. Przynajmniej w oczach ludzi wciąż byłaby niewinna - przekonuje profesor Jean-Claude Alvarez.