„Super Express”: - Mieszka pan w Niemczech, obserwuje pan nastroje kibiców w tym kraju. I ma pan też własne zdanie na temat gry zespołu gospodarzy. Może się podobać?
Waldemar Matysik: - Gdybyśmy patrzyli na niemieckie szanse na medal tylko przez pryzmat pierwszej serii gier grupowych, to bym powiedział, że gospodarze są kandydatem do podium. Wysoki pressing, świetnie konstruowane akcje ofensywne... Wszyscy byli zachwyceni!
- Ale?
- No właśnie: „ale”… Kolejne mecze były już jednak dużo mniej efektowne. Już z Węgrami nie wyglądało to tak pięknie. Jeszcze się Niemcy uratowali – zaufaniem do własnej siły. No i Manuel Neuer im pomógł, bo rywale mieli sporo sytuacji bramkowych. A Szwajcarzy pokazali innym, jak się powinno grać przeciwko Niemcom.
- Czyli jak?
- Niemcy grają wysoko, dość łatwo – moim zdaniem – ich skontrować szybkim przenoszeniem gry z jednego skrzydła na drugie, a potem podaniem za plecy obrońców, na wolną przestrzeń.
- Duńczycy mogą też to wykorzystać?
- Bardzo by chcieli. Czytam wywiady, jakich udzielają: „znamy słabe strony Niemców, pokonamy ich”. Trochę ich rozumiem. Niemcy mają spory problem do rozwiązania.
- Myśli pan o obronie?
- Tak. Trzeba znaleźć zastępców dla stoperów: wykartkowanego Jonathana Taha i kontuzjowanego Antonio Rüdigera. Pewniakiem dla mnie jest Nico Schlotterbeck. Kto zagra drugiego stopera – nie wiem. Ale myślę, że nawet bez tej dwójki obrońców Niemcy sobie z Danią poradzą. Ale potem jest już pod górkę.
- Hiszpania zapewne…
- Tak, Hiszpania w ćwierćfinale budzi strach. Dużo się tu o tym pisze. Że bardzo trudna „połówka”, że silne ekipy w tej części drabinki. I trochę nad tym gazety płaczą. A ja nie jestem pewien, czy uda się Niemcom medal zdobyć.
- Największe – pańskim zdaniem – atuty Niemców w tym turnieju?
- Świetna postawa Toniego Kroosa – to po pierwsze. Reguluje tempo gry całej drużyny. Ma wielką swobodę w swych poczynaniach i zagrywa piękne crossy do partnerów, rozrzuca piłki na lewo i prawo. A ekipa – łącznie z trenerem – ufa mu bezgranicznie. Ale druga rzecz, że świetną robotę u jego boku wykonuje Robert Andrich. To taka „szóstka”, z zadaniami boiskowymi, które kiedyś ja pełniłem na boisku. Bardzo ostry, bardzo twardy, w sam raz do gry „jeden na jeden” w destrukcji. Czyści Kroosowi pole do gry, jest jego cieniem w zadaniach defensywnych.
- Mnie się jeszcze podoba gra Jamala Musiali.
- To prawda. Ma też dużą swobodę w swych akcjach, podobnie jak Florian Wirtz. Trochę szkoda, że ten drugi nie jest w formie z meczów ligowych Bayeru. Ale ich wrzutki ze skrzydeł są groźną bronią Niemców.
- I kończy je pięknie Niclas Füllkrug.
- To prawda. Füllkrug to dla mnie taki współczesny Horst Hrubesch. Silny, z dobrym wyskokiem i mocnym strzałem głową. Uratował Niemcom remis ze Szwajcarią. Jest – moim zdaniem – groźniejszy niż Kai Haverrtz. I nawet się zastanawiam, czy nie powinien zagrać przeciwko Duńczykom w pierwszym składzie. Ale on – zdaje się - jest najwartościowszy dla drużyny właśnie wtedy, gdy wchodzi z ławki.