Wicemistrzowie świata wygrali z Belgami 1:0 i w ćwierćfinale zmierzą się z Portugalią, gdyby nie Kolo Muani, to na początku zdania napisalibyśmy: mistrzowie świata...
Po mundialu w Katarze Kolo Muaniego zna prawie każdy kibic futbolu. To on w ostatnich sekundach dogrywki finału z Argentyną zmarnował wyśmienitą sytuację do zdobycia bramki. To była piłka meczowa (mistrzowska!) kosmicznego finału w Lusail, ale uderzenie Kolo Muaniego obronił Emiliano Martinez. – Mogłem przelobować bramkarza albo znaleźć Kyliana Mbappe, który był wolny po lewej stronie boiska. Ale wtedy go nie zauważyłem. Dopiero gdy oglądasz się za siebie, to widzisz inne rozwiązania. Teraz jest już za późno. To wciąż mnie kłuje i będzie przy mnie do końca życia – mówił jeszcze kilka miesięcy temu napastnik Paris Saint-Germain.
Droga do odkupienia win w przypadku Kolo Muaniego prowadzi przed Düsseldorf. To on sprawił, że piłka wpadła do siatki w 85. minucie konfrontacji z Belgią. Znalazł się z futbolówką w polu karnym i wstrzelił ją w kierunku bramki, ta po drodze do siatki odbiła się jeszcze od Jana Vertonghena. Kolo Muani uklęknął na murawie, dziękując opatrzności za szczęście, które odwróciło się od niego w Katarze. To było "wybawienie" – skomentowali gola Kolo Muaniego dziennikarze "L'Equipe". "Les Bleus przez większość spotkania grali niezdarnie, ale pod koniec meczu uratowali się" - napisali.
Przed "Trójkolorowymi" teraz wyjazd do Hamburga i ćwierćfinał z Portugalią. Ten mecz w piątek. Randal Kolo Muani znowu będzie mógł udowodnić, że jednak całkiem niezły z niego Kolo...