„Super Express”: - Co pan uczyni, jeżeli zostanie pan wybranym prezesem?
Sebastian Rubin: - Trzeba jak najszybciej przywrócić relacje z Ministerstwem Sportu i Turystyki oraz ze sponsorami, bo to są źródła naszego finansowania, bez którego PZKol nie będzie mógł realizować celów statutowych, w tym szkolenia młodzieży, która jest fundamentem przyszłych sukcesów. Należy również pokazać, że potrafimy działać profesjonalnie i potrafimy wyjść z trudnego położenia. No i wreszcie spłacić dług wobec Mostostalu Puławy, który wynosi około 10 milionów. Odkładanie spłat uważam za niemożliwe. Jest kilka sposobów, by spróbować temu sprostać.
- A czego pan nie zrobi, co zrobił prezes Dariusz Banaszek?
- Nie jest moją rolą przechodzić do krytyki obecnego prezesa. Szerzej w tym względzie mógłbym wypowiedzieć się po spełnieniu własnej kadencji.
- Czy w kierownictwie powinny się znaleźć wyłącznie osoby spoza obecnej ekipy?
- Chcąc naprawiać związek możemy wprowadzać osoby nowe, ale też musimy korzystać z doświadczenia takich, którzy je mają. Nie dotyczy to osób, które muszą być wykluczone ze względu na popełnione czyny. Chciałbym też, aby w zarządzie Polskiego Związku Kolarskiego znalazły się kobiety.
- Miał pan wiedzę o bulwersujących zjawiskach obyczajowych sprzed kilku lat?
- Nie miałem, jestem tym zaskoczony i ubolewam, bo bardzo źle wpływa to na wizerunek związku.
- Wyobraża pan sobie ponowne zatrudnienie pana X, obwinianego o brudne czyny?
- Absolutnie nie, jeśli zostaną postawione zarzuty przez prokuraturę, a sąd potwierdzi je wyrokiem. Związek musi działać przejrzyście i transparentnie, a sprawa wyjaśniona być musi do końca. Niedopuszczalne jest, by takie procedery pozostały bezkarne. Nawet, gdy nas to boli.
ZOBACZ: Seksskandal w kolarstwie pogrąży też ministra sportu Witolda Bańkę?!