Super Express: - Dlaczego zwolnił pan Ojrzyńskiego?
Andrzej Kobylański: - Zwolnił go zarząd, a nie ja. Po słabym początku trzeba było jakoś zareagować, wstrząsnąć zespołem, dać mu nowy impuls. Pracując w Koronie, myślę i działam dla dobra klubu, a nie Leszka Ojrzyńskiego. Kibice zamiast opluwać mnie, prezesa czy prezydenta miasta, powinni pomagać nam w staraniach, by w Kielcach nadal była Ekstraklasa.
>>> Zamieszanie z udziałem Roberta Lewandowskiego. Jego agenci ujawnili poufne rozmowy z BVB?
- Wielu wątpi, czy jest to możliwe pod wodzą trenera Pachety. Zarzuca się wam, że wzięliście trenerskiego anonima, przy którym drużyna zatraciła swoją najważniejszą cechę - waleczność.
- Jeśli Juan Rojo Martin, który w lidze hiszpańskiej w Espanyolu i Numancii rozegrał ponad 200 meczów, a potem prowadził właśnie Numancię, Real Oviedo i Cartagenę to anonim, to ja przepraszam! Wierzę, że pokonamy kryzys i pójdziemy w górę tabeli. I wcale nie uważam, że Korona zatraciła waleczność. Piłkarze muszą się tylko otrząsnąć i znów uwierzyć w siebie.
- Zostawmy Koronę. Co słychać u pana syna Martina. Wybrał już, czy chce grać dla Polski, czy dla Niemiec?
- Już jakiś czas temu ostatecznie postawił na biało-czerwonych, a w ostatniej kolejce Bundesligi zagrał od pierwszej minuty w Werderze. Lepszego debiutu nie można sobie wymarzyć - występ w zwycięskim 2:0 meczu w obecności 55 tysięcy widzów na stadionie w Hamburgu. Coś pięknego!