"Super Express": Poszło o pieniądze? Czy to jest faktyczny powód pana odejścia z klubu?
Dariusz Wdowczyk: Zaległości finansowe są, ale to nie jest główny powód mojej rezygnacji. Nie potrafię dojść do porozumienia z zarządem klubu, nie potrafimy ze sobą pracować, bo nie odbieramy na tych samych falach. Umowę mogłem rozwiązać wcześniej, ale chciałem wyprowadzić drużynę z kryzysu w jakim była i udało mi się z wspólnie ze sztabem trenerskim to zrobić. Nie przegraliśmy – łącznie z Pucharem Polski – dziewięciu ostatnich meczów.
- Tym bardziej może dziwić, że odchodzi pan w tym momencie.
- Niedawno złożyłem do PZPN pismo wzywające Wisłę do zapłaty zaległego wynagrodzenia. Od tego momentu traktuje się mnie w klubie jak natręta, z którym nie warto nawet rozmawiać. Dlatego nie wiedziałem możliwości dalszej współpracy.
- Jakie zaleglości Wisła ma wobec pana?
- Już 2-3 miesiące temu mogłem złożyć wypowiedzienie i odejść z Wisły. Nie chcę mówić o kwotach, bo bardzo możliwe, że sprawa będzie miała epilog w sądzie.
- A piłkarze otrzymali zaległe pieniądze?
- Jakieś na pewno tak.
- Trenera traktuje się w klubie inaczej?
- W Wiśle Kraków nie docenia się w ogóle trenerów. Trakuje się ich jako dodatek do pracy zarządu, może zawodników, ale mniejsza o to. Miałem dobry kontakt z piłkarzami, wykonywałem swoją prace solidnie, czego dowodem są ostatnie mecze i niezłe perspektywy. Nie zostawiłem po sobie w Krakowie spalonej ziemi.
- Już pojawiły się komentarze, że dla Wdowczyka, liczy się tylko kasa...
- Ci ludzie nie wiedzą o czym piszą, zresztą nie mogą wiedzieć, bo nie znają warunków umowy z klubem. Ale jak chcą pracować za darmo, to niech pracują. Kasa była jedną z ostatnich rzeczy, o jakiej myślałam, przychodząc do pracy w Krakowie. Teraz przesłanie klubu w oficjalnych komuniktach jest takie, że odchodzę przez pienądze, ale to nieprawda. Nie mogłem tolerować pewych rzeczy i zachowań wobec mojej osoby.
Dodam jeszcze, że bardzo się cieszę, że od przegranego meczu z Jagiellonią drużyna grała dużo lepiej i nie przegrywała. Odbyliśmy z piłkarzami wiele rozmów, które sprawiały nam wszystkim ból. Zostało to w szatni i zostanie na zawsze. Wiśle i moim współpracownikom, Radkowi Sobolewskiemu i Kaziowi Kmiecikowi, życzę jak najlepiej.