"Super Express": - Niemal dokładnie rok temu i w podobnej sytuacji obejmował pan Wisłę Kraków, a wcześniej ratował pan Pogoń. Wdowczyk najlepszy na kłopoty?
Dariusz Wdowczyk: - Nie chciałbym być tak postrzegany. Wiadomo, że teraz nikt nie przyjdzie z propozycją z Lecha czy innej drużyny z czołówki, ale z zespołu który przegrywa i ma kłopoty. Pamiętajmy, że Piast to aktualny wicemistrz Polski. To przypadłość tej drużyny – w jednym sezonie gra dobrze i kwalifikuje się do pucharów, a w następnym broni się przed spadkiem. Dobrze byłoby osiągnąć pewną stabilizację.
- Kiedy dostał pan propozycję z Piasta?
- Na początku tego tygodnia. W czwartek wsiadłem w Warszawie do pendolino i przyjechałem do Gliwic. Może nie było najwygodniej, ale szybko.
- W tym sezonie miał pan z Wisłą serię 7 porażek, po której się podnieśliście. Teraz Piast ma 5 przegranych z rzędu...
- Mam pewne doświedczenie w tej kwestii i liczę, że szybko się podniesiemy, bo nie chciałbym przeżywać czegoś podobnego jeszcze raz. Potrzebny jest spokój i cierpliwość. Piłkarze Piasta potrafią grać w piłkę, a personalnie ten zespół - nie licząc straty Kamila Vacka i Martina Nespora – tak bardzo się nie zmienił.
- Pierwszy mecz zagra pan w sobotę przeciwko Wiśle...
- Będzie ciekawie, bo lubię stawiać czoła wyzwaniom. Postaram się wykorzystać znajomość piłkarzy Wisły. Mam miłe wspomnienia z mojej pracy w Krakowie, pomijając okoliczności rozstania z klubem.
- Odzyskał pan zaległe wynagrodzenie od Wisły?
- Nie otrzymałem. Były dwie rozprawy w sądzie polubownym przy PZPN, a na 16 marca jest wyznaczona następna.
- Zagra pan przeciwko drużynie prowadzona przez Hiszpana Kiko Ramireza. Będzie dodatkowa motywacja, żeby udowodnić wyższość nad trenerem z zagranicy, na którego Wisła postawiła krótko po pana odejściu?
- Dla dziennikarzy i kibiców na pewno będzie to dodatkowy smaczek, ale ja nie patrzę na mecz w tych kategoriach. Najważniejsza jest wygrana i poprawienie naszej sytuacji w tabeli.