"Super Express": - Pana nominacja to spore zaskoczenie, szczególnie, że nawet prezes Wisły potwierdził, że jeszcze w piątek klub był dogadany z Chorwatem Krunoslavem Jurciciem. Ile miał pan czasu na podjęcie decyzji?
Dariusz Wdowczyk: - Z dyrektorem Zdzisławem Kapką rozmawiałem jakiś miesiąc temu. W sobotę rano dostałem informację, że mogę przyjechać do Krakowa, żeby dopiąć szczegóły umowy na bazie wcześniejszej rozmowy. Spakowałem się, wsiadłem do pociągu i po 2,5 godziny byłem w Krakowie.
Zobacz: Ekstraklasa. Sześć goli w Niecieczy! Wdowczyk przerwał czarną serię Wisły
- Kibice Wisły mają dużo do powiedzenia. Sprzeciwili się nominacji Franciszka Smudy na trenera. Dodajmy, że w wulgarny sposób.
- Jeśli niektórzy mają wątpliwości co do mojej osoby, to będę próbował ich przekonać czynem, a nie słowami. Zależy nam na tym, żeby Wisła była drużyną na miarę swoich tradycji.
- Czy w Krakowie nie za bardzo żyją tradycją? Nie jest to drużyna na miarę pucharów, które śniły się niektórym przed tym sezonem...
- Nie podzielam tej opinii. Wisła to nie jest jakiś tam klub, bo nawet przed tym sezonem można było ją wymieniać jako jednego z kandydatów do tytułu - po Legii czy Lechu. Jeśli Piast ma 1 punkt straty do Legii, to oznacza, że nawet z Legią można konkurować i bić się o mistrzostwo.
Sprawdź: Dariusz Wdowczyk: To moim piłkarzom należą się słowa uznania
- Czyli uważa pan, że Wisła ma potencjał nie mniejszy niż Piast?
- Oczywiście. Uważam, że nie jesteśmy gorsi personalnie. Przecież jeszcze niedawno jako trener Pogoni przegrałem z Wisłą u siebie 0:3, a w Krakowie chyba 0:5. Wielu piłkarzy z tamtego składu gra w obecnej Wiśle, to są dobrzy piłkarze. Brożek regularnie strzelał gole moim drużynom i wierzę, że jest w stanie robić to nadal. Tylko musi być w pełnej dyspozycji i czuć się pewnie, żeby wykonywać swoją pracę.