Dla Piasta to miał być w ogóle jeden z najtrudniejszych meczów w rundzie. I był. Wiślacy postawili gliwiczanom bardzo wysoko poprzeczkę i o zwycięstwie lidera Ekstraklasy zadecydowało głównie szczęście. Szczęście, Jakub Szmatuła i nieskuteczność krakowian - tak będzie nawet precyzyjniej.
Nieskuteczność Wiślaków
Obie drużyny zaczęły ofensywnie. Nieoczekiwanie jednak pierwsi rękawami zaczęli oddychać zawodnicy Piasta Gliwice. To Wiślacy w końcówce pierwszej i na początku drugiej odsłony dominowali. Swoje sytuacje miał Wilde-Donald Guerrier, sporo zamieszania w polu karnym gospodarzy robił Piast Gliwice, ale piłka za każdym razem mijała bramkę Szmatuły. I co nie udało się Wiślakom, powiodło się w końcówce pierwszej odsłony gospodarzom.
Piłkę zacentrował Patrik Mraz, a do siatki z najbliższej odległości trafił Martin Nespor. Dla niego był to już piąty gol w sezonie. Najcenniejszy. Dał bowiem gliwiczanom dziewiąte zwycięstwo w jedenastym meczu. I potwierdzenie, że ekipa Radoslava Latala będzie dalej latać wysoko. Aż do pucharów?
Piast Gliwice 1-0 Wisła Kraków
Bramka: Nešpor 45
Piast: Jakub Szmatuła - Marcin Pietrowski, Kornel Osyra, Uroš Korun, Hebert, Patrik Mráz - Kamil Vacek (77. Mateusz Mak), Radosław Murawski, Saša Živec - Josip Barišić (90. Paweł Moskwik), Martin Nešpor (67. Gerard Badía)
Wisła: Radosław Cierzniak - Boban Jović, Richárd Guzmics, Maciej Sadlok, Łukasz Burliga - Rafał Boguski, Krzysztof Mączyński (90. Kamil Kuczak), Alan Uryga (75. Grzegorz Marszalik), Denis Popovič (83. Rafael Crivellaro), Wilde-Donald Guerrier - Paweł Brożek
Żółte kartki: Nešpor, Barišić - Brożek, Sadlok, Burliga, Mączyński, Jović
Korona Kielce natomiast zremisowała bezbramkowo z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:0. Kielczanie znowu nie strzelili więc nawet gola. Ostatni raz podobna sztuka udała im się 29... sierpnia, gdy zremisowali 1:1 z Pogonią Szczecin. To również dla nich już piąty kolejny mecz bez zwycięstwa. Od pamiętnej wiktorii w Warszawie przeciwko Legii.
Termalica - Górnik Łęczna 1:1! Beniaminek zatrzymany w Mielcu
"Złocisto-krwiści" byli w sobotę stroną przeważającą. Częściej strzelali, robili to skuteczniej, ale na drodze piłki do bramki albo stawał Emiljius Zubas, albo Konrad Przybyła akurat zamiast w napastnika, wcielał się w rolę obrońcy. To właśnie snajper kielczan zmarnował najlepszą sytuację, gdy w 80. minucie... pomylił kierunki i próbował strzelać nie w tę stronę, w którą powinien.
Korona nie wykorzystała więc okazji, by awansować do czołowej trójki Ekstraklasy. Podbeskidzie natomiast względnie równo. Byłoby na dnie, gdyby nie koszmarna postawa Lecha Poznań i Górnika Zabrze. Zawsze to jakieś pocieszenie.
Korona Kielce - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
Korona: Zbigniew Małkowski - Aleksandrs Fertovs, Radek Dejmek, Maciej Wilusz, Kamil Sylwestrzak - Bartłomiej Pawłowski (64. Serhij Pyłypczuk), Vlastimir Jovanović, Rafał Grzelak, Marcin Cebula (73. Michał Przybyła), Łukasz Sierpina - Airam Cabrera (81. Nabil Aankour)
Podbeskidzie: Emilijus Zubas - Adam Pazio, Krystian Nowak, Kristián Kolčák, Adam Mójta - Marek Sokołowski, Mateusz Możdżeń (90. Dariusz Kołodziej), Kōhei Katō, Mateusz Szczepaniak, Jakub Kowalski (81. Frank Adu Kwame) - Róbert Demjan (61. Adam Deja)
Żółte kartki: Jovanović, Sylwestrzak - Kolčák, Sokołowski, Katō