W pierwszej połowie Śląsk był cierpliwy i czekał na swoje szanse, a po przerwie rzucił rywala na kolana. Początek był imponujący. Wtedy po raz pierwszy obronę warszawskiej drużyny w pole wyprowadził Petr Schwarz. Znakomitym podaniem popisał się w tej akcji Piotr Samiec-Talar. Legia próbowała się pozbierać, była przy piłce, ale gospodarze nakręcali się z każdą minutą.
Tak naprawdę rozmontowali stołeczny zespół w siedem minut, gdy zdobyli trzy gole. Dwa z nich strzelił w ten sam sposób Erik Exposito, który dwa razy uśpił czujność defensywy Legii. Hiszpan dwukrotnie znalazł się w sytuacji, że sam biegł z piłką przez niemal pół boiska. Bramkarz Kacper Tobiasz nie miał szans, po uderzeniach najlepszego strzelca ligi. Exposito ma w dorobku już 11 bramek. Już po zawodach poszedł na trybuny do kibiców Śląska i wraz z nimi celebrował radość ze zwycięstwa.
Hiszpan pokazał, że w tym sezonie jest liderem, ale kapitalnie przeciwko Legii zagrał też pomocnik Samiec-Talar, który do dwóch asyst, dorzucił jeszcze gola, gdy z bliska wepchnął piłkę do siatki zespołu wicemistrza Polski.
Trener Jacek Magiera ma powody do zadowolenia. Niektórzy już piszą, że stworzył „potwora”. Jeśli nawet to przesada, to widać efekty jego pracy. Śląsk najpierw miał serię siedmiu wygranych z rzędu, a teraz to już passa dziewięciu spotkań bez porażki. Ponadto wrocławianie rozłożyli na łopatki faworytów ligi: Lecha, Pogoń i teraz Legię.
Jest moda na Śląsk, o czym świadczą pełne trybuny wrocławskiego stadionu. - Drużyna zagrała świetny mecz - powiedział trener Magiera. Czapki z głów za to, co zrobiła, szczególnie w drugiej połowie. Powiedziałem piłkarzom w przerwie, że cały czas mamy trzymać dyscyplinę. Zwracałem uwagę na to, żebyśmy byli blisko siebie, a ten mecz wygramy głową - podsumował szkoleniowiec lidera.