
Co oznacza ta niespotykana nazwa stanowiska? Otóż – jak podkreślają władze Legii – Bobić ma ściśle współpracować z dyrektorem sportowym klubu, Michałem Żewłakowem. Niemiec nie obawia się, że po drodze pojawią się jakieś konflikty. Mówił o tym obszernie na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami na Łazienkowskiej.
- Nie ma w tym nic niezwykłego – ucina Bobić. - Pracujemy jak drużyna, to bardzo istotne. Nigdy nie pracowałem sam, zawsze miałem drużynę. Możesz walać na kogoś winę, jak jest źle, ale decyzje podejmuje team. Jestem szczęśliwy, że mogę pracować z Michałem. To całkiem normalne, że masz dwójkę ludzi, którzy tym zarządzają. Sam nic nie zrobisz, bo Legia jest wielkim klubem. Michał, jeśli chodzi o polską piłkę wie wszystko, co jest dla mnie bardzo ważne. Legia jest legendarnym klubem, również za granicą. Jeśli zapytasz kogoś jaki klub kojarzy mu się z Polską, od razu powie ci, że Legia.
Bobić to duże nazwisko na rynku dyrektorów sportowych. W tej roli pracował wcześniej m.in. w Hercie Berlin, Eintrachcie Frankfurt, czy VfB Stuttgart. Teraz ma przywrócić blask Legii. Zaczyna od uwypuklenia w Legii jej własnych atutów.
- Legia ma piękne centrum treningowe. Oglądałem zespoły młodzieżowe. Potrzebuję jednak czasu, żeby zrozumieć ten klub. Muszę zobaczyć, jakie talenty mamy w klubie. Nie chodzi tylko o to, żeby kogoś sprowadzić, ale kogoś przenieść z juniorów do pierwszej drużyny. Legia wydała dużo pieniędzy na akademię i na koniec chce mieć jakieś z tego zyski – zaznacza Bobić.
Kibice oczekują jednak również transferów, które szybko poprawią grę drużyny. W tym kierunku Bobić też będzie patrzył.
- Będę obserwował inne rynki, w tym rynek niemiecki. Jeżeli przychodzisz do Legii, zwykle walczysz o mistrzostwo, nie wszyscy piłkarze są do tego gotowi. We Francfurcie miałem 2,5 mln euro do dyspozycji w pierwszym sezonie. Nie zawsze chodzi więc o pieniądze – pokreśla Bobić.