- Dostałem pismo, że moja sprawa zostanie rozpatrzona w Szwajcarii. Wcześniej pan Wojciechowski przegrał dwa razy w PZPN i teraz jego prawnicy wykonują nerwowe ruchy. Argumentują, że nie przychodzę na treningi i nie stawiam się na badania. A to nieprawda. Na treningi nie chodzę, bo jestem poważnie chory, mam zwolnienie lekarskie. Ale kiedy wezwano mnie pod koniec maja na badania, stawiłem się. Mam na to dokument od lekarza. Moja pełnomocniczka ostrzegała, abym w ten sposób się ubezpieczył, bo prezes będzie chciał wykorzystać mój każdy błąd - mówi Onyszko.
Przeczytaj koniecznie: Diego Forlan wypoczywa na basenie
Prezes Wojciechowski uważa, że Onyszko zataił poważną chorobę nerek. Piłkarz odpowiada, że nigdy choroby nie ukrywał (opisał ją w swej biografii), a jedynie nie zdawał sobie sprawy z jej zaawansowanego rozwoju.
Polonia nie miałaby kłopotu, gdyby przed podpisaniem umowy z Onyszką wykonano niezbędne badania. Teraz prezes Wojciechowski chce wybrnąć z kosztownego kłopotu, bo golkiper zarabia 50 tysięcy złotych miesięcznie.
- Dawno przestałem przejmować się pozwami pana Wojciechowskiego. Mam większe problemy na głowie, jak dializy i przedłużająca się sprawa przeszczepu nerki - twierdzi Onyszko.