"Super Express": - W poniedziałek wziąłeś udział w nagraniu piosenki, która ma być hymnem Ekstraklasy. Masz talent do śpiewania?
Kasper Hamalainen: - Nie, wręcz przeciwnie. Śpiewam tragicznie (śmiech). Ale gdy przedstawiciel Canal Plus po meczu z Legią poprosił mnie o udział w projekcie, nie miałem wątpliwości. Zanosiło się na dobrą zabawę i tak też było. Śpiewałem po polsku, z braćmi Paixao ze Śląska. Na szczęście nikt nie wystawiał nam ocen. A Paulus Arajuuri, mój rodak z Lecha, opowiadał mi, że kiedyś w ich szkole trzeba było śpiewać przed całą klasą. Mówił, że to była trauma i nie mam powodów mu nie wierzyć (śmiech). U nas w szkole na szczęście było tak, że jeśli śpiewaliśmy, to wszyscy razem.
Finał Pucharu Króla: wielki blef Martino i Ancelottiego. Gran Derbi bez Ronaldo!
- A myślisz, że Lech zagra śpiewająco w decydującej części sezonu?
- Jestem przekonany, że tak. Mieliśmy fatalny początek, wpadkę w Lidze Europejskiej z Żalgirisem. Ale teraz wszystko układa się po naszej myśli. Sam też jestem zadowolony, strzeliłem już sześć goli, najwięcej w jednym sezonie w trakcie kariery.
- Lech jest drugi, ze stratą pięciu punktów do Legii. Jeśli znów zostanie wicemistrzem, będzie to sukces czy porażka?
- Porażka. W takiej formie, w jakiej jesteśmy, zamierzamy grać o mistrzostwo Polski. Przewaga Legii nas nie przeraża. Gdzieś powinni się potknąć, a my to wykorzystamy. Mam nadzieję, że mistrzostwo zapewnimy sobie w ostatniej kolejce, na stadionie Legii. To byłby wspaniały scenariusz.