Wczoraj Wigry Suwałki i GKS Jastrzębie, a dziś Puszcza Niepołomice - sensacji w Pucharze Polski ciąg dalszy. W 1/8 finału rozgrywek odpadły już faworyzowane Górnik Zabrze (z Wigrami) i Górnik Łęczka (Z GKS-sem), a kolej przyszła też na Lechię Gdańsk. Podopieczni Tomasza Nowaka jechali do Małopolski jak po swoje, bo chyba nikt z nich nie spodziewał się, że drugoligowiec może pokrzyżować plany wiceliderowi LOTTO Ekstraklasy. A stało się zgoła inaczej.
Cały ten mecz to były dla lechistów istne męczarnie. Na trudnym i nierównym terenie na stadionie rywali grało im się ciężko i niespecjalnie potrafili sobie stwarzać sytuację, ale po przerwie wreszcie zdobyli gola. Kapitalnym strzałem z woleja w stylu Marco van Bastena popisał się Flavio Paixao i wydawało się, że Puszcza nie zdoła już odrobić strat. Nic bardziej mylnego! W końcówce spotkania sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, podszedł do niego Maciej Domański i pewnym strzałem wyrównał stan meczu. Dogrywka - jak to często bywa - była prawdziwą szkołą przetrwania, którą obie strony chciały po prostu przeżyć, nie mając już specjalnych sił na ataki. I jasnym się stało, że o awansie do ćwierćfinału zadecydują rzuty karne.
A w serii "jedenastek" bohaterem okazał się bramkarz Puszczy Andrzej Sobieszczyk, który obronił dwa strzały rywali i walnie przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny. Dla gospodarzy to wielki sukces, a dla Lechii prawdziwa klęska. Po meczu piłkarze z Gdańska usilnie szukali jednak plusów twierdząc, że teraz... będą mogli skupić się na lidze. I trudno z tym polemizować.
Puszcza Niepołomice - Lechia Gdańsk 1:1 (w karnych 4:2)
Bramki: Domański 86 - Paixao 66
Żółte kartki: Kotwica, Czarny - Kovacević