Super Express: - Zaczynacie od mocnego uderzenia - starcia z wiceliderem Lechią w Gdańsku. To będzie mecz o mistrzostwo Polski?
Konstantin Vassiljev: - Bez przesady. To mecz o półtora punktu. Bo tyle zostanie zwycięzcy tego spotkania po podziale na grupy. Poza tym ktoś mądry powiedział, że mistrzostwo zdobywa się zwycięstwami nad słabymi. Jedna wygrana z drużyną z czuba tabeli może nic nie dać. Ale nie zmienia to faktu, że do Gdańska jedziemy po to, żeby się zrewanżować za 0:1 z jesieni i wygrać.
- Jagiellonia zdobędzie mistrzostwo Polski?
- Faworytami są dla mnie Legia i Lechia. Myślę, że do walki o pierwsze miejsce włączy się też Lech. My będziemy... czarnym koniem ligi. Jeżeli unikniemy kartek i kontuzji, to do końca powinniśmy się liczyć w walce o podium.
- Co będzie waszym największym atutem?
- To, że wszyscy chcemy osiągnąć sukces, zapisać się w historii klubu. Poza tym nie mamy nic do stracenia. Tak naprawdę poza Białymstokiem niewielu w nas wierzy. Pokażemy, że nikogo się nie boimy.
- Zapowiedziałeś, że latem odejdziesz z Jagi. Podobno mało brakowało, żebyś wyjechał już teraz?
- Miałem propozycje z kilku klubów, najkonkretniejsze z Rosji. Ale było, minęło. Szefowie Jagiellonii nie chcieli mnie puścić i tyle.
- Pamiętając o tym, będzie ci się chciało umierać na boisku za białostocki klub?
- Oczywiście! Jestem zawodowcem, a to, że się nie zgodzono na mój transfer zimą, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem ważny dla tej drużyny. Na pewno nie zawiodę i będę walczył na sto procent.
- Jesienią zdobyłeś 10 goli. Pożegnasz się z Ekstraklasą, zdobywając tytuł króla strzelców?
- Nie planuję, że strzelę pięć, osiem czy dwanaście bramek. Chcę zdobyć tyle goli, ile będzie Jagiellonii potrzebne do mistrzostwa.