"Super Express": - Twoja mama podobno bardzo się sprzeciwiała, żebyś w Chojniczance Chojnice trenował piłkę. Na treningi dojeżdżałeś z ojcem kolegi albo rowerem. Czym przekonałeś rodzicielkę, by pozwoliła ci ćwiczyć futbol?
Arkadiusz Reca: - Mama bała się, że będzie się to wiązało z kosztami, martwiła się, że nie będzie miał kto zawozić mnie na zajęcia. Miałem nawet zakaz jeżdżenia na treningi. Ale im lepiej mi szło, tym bardziej mama miękła i w końcu zaakceptowała moje hobby.
- Dlaczego po bardzo udanym sezonie nie chciałeś odejść z Wisły? Pytały o ciebie Cracovia i kluby holenderskie?
- Propozycje były, ale trener Kaczmarek przekonał mnie, że łatwiej mi będzie zaistnieć w Ekstraklasie w środowisku, które znam. Chcę strzelać gole dla Wisły.
- Jesteś w związku z córką prezesa Wisły Jacka Kruszewskiego, Kasią. Naciskał więc na to, żebyś został w Płocku?
- To prawda, spotykam się z córką prezesa, ale to nie miało wpływu na decyzję o pozostaniu w Płocku. Myślę, że gdybym chciał zmienić klimat, to Kasia pojechałaby ze mną. A jej tata nie wtrąca się do naszego życia.
- Radość ze strzelonych goli celebrujesz efektownymi saltami. Skąd pomysł na takie fetowanie bramek?
- Będąc młodym chłopakiem, uprawiałem też siatkówkę i koszykówkę, a akrobacje wytrenowałem na sianie. Były czasy, że chodziłem z chłopakami na pola i wtedy trochę wariowaliśmy. Krzyczałem "gooool" i trenowałem różne wywijasy (śmiech).
- W meczu z Lechią (2:1) miałeś dwie świetne okazje do zdobycia bramek. Nie wykorzystałeś ich. Jak ocenisz poziom Ekstraklasy?
- W pierwszej lidze miałem trudniejsze sytuacje i potrafiłem je wykorzystać. Niedosyt pozostał, ale z tego, co pokazał pierwszy mecz, jestem spokojny, że damy sobie radę w lidze.
- W ubiegłym roku otrzymałeś nagrodę w wysokości 2500 zł dla najlepszego piłkarza rundy jesiennej I ligi. Na co wydałeś te pieniądze? Postawiłeś piwo kolegom z drużyny?
- Nieee. Kupiłem sobie rower i jak jest pogoda, to przyjeżdżam nim na treningi.