Sygnał do tego, że poloniści nie mają ochoty na zdobywanie bramek dał już w 2. minucie Krzysztof Gajtkowski (28 l.). "Kusza" w żenujący sposób spudłował w sytuacji sam na sam. Podobne błędy popełniał wielokrotnie w trakcie spotkania, jednak nie był jedynym, który meczu z Arką nie zapisze do udanych.
Do jego stylu gry dostosowali się wszyscy na boisku. W 18. minucie bramkarz Polonii Sebastian Przyrowski (27 l.) uznał, że pobudzi publiczność i próbował sam strzelić sobie bramkę. Odbił piłkę od Zbigniewa Zakrzewskiego (27 l.), ale ta nie trafiła do siatki. W drużynie Polonii tylko nieco lepiej zaprezentowali się pomocnicy, ale Radosław Majewski i Marek Sokołowski (30 l.) nie mieli komu podawać, gdyż drugi z napastników Filip Ivanovski również "zniknął" na 90 minut. - Jadąc do Warszawy, każdy zespół myśli o tym, żeby zdobyć punkt. I to już jest sukces - zapewniał szkoleniowiec Arki, Czesław Michniewicz (38 l.).
Gdynianie z kolei grali... wyłącznie na swojej połowie. Momentami wszyscy znajdowali się we własnym polu karnym! - Może dostaniemy rozkładówkę w magazynie "Murator" - śmiał się Zakrzewski. - Ciągle murujemy bramkę, a ze stwarzaniem sytuacji mamy kłopoty - żartował napastnik Arki.
"Czarne Koszule" zagrały chaotyczne spotkanie i udowodniły tym samym, że trener Zieliński i właściciel klubu Józef Wojciechowski (58 l.) muszą w przerwie zimowej sporo popracować. Polonii do bycia prawdziwym liderem ligi brakuje jeszcze bardzo dużo.