Przez lata miał łatkę piłkarza mocno przeciętnego, a z piłkarskiego niebytu wyciągnął do dopiero Adam Nawałka. Najpierw zrobił z niego podstawowego zawodnika Górnika Zabrze, później wbrew opiniom kibiców i ekspertów zaufał mu też w reprezentacji Polski. A Mączyński tego zaufania nigdy nie zawiódł. W ostatnim meczu biało-czerwonych w eliminacjach do MŚ 2018 z Rumunią aż do momentu opuszczenia boiska z powodu kontuzji był wręcz najlepszym zawodnikiem na murawie.
Nie dziwi więc, że parol na niego zagięły Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok, czyli mistrz i wicemistrz Polski z minionego sezonu. Oba te kluby chcą wykorzystać sytuację piłkarza w Wiśle Kraków, w której nie może on liczyć na regularne wypłaty. "Biała Gwiazda" już raz zablokowała jego transfer - do Slavii Praga - ale jeśli sam Mączyński się uprze, to trudno będzie go zatrzymać na Reymonta. A wiele wskazuje na to, że jest on zdeterminowany do zmiany pracodawcy.
"Przegląd Sportowy" informuje, że szefowie krakowskiego klubu ustalili już nawet cenę za swojego pomocnika. Aby go sprowadzić trzeba będzie zapłacić 500 tysięcy euro. Dla Legii nie powinien to być problematyczny wydatek, z kolei w Jagiellonii wszystko zależeć będzie od innych ruchów na rynku transferowym. Białostoczanie już wkrótce mogą stracić kilku podstawowych zawodników, jak chociażby Przemysław Frankowski czy Jacek Góralski, a pieniądze zyskane z ich sprzedaży mogłyby zostać przeznaczone na sprowadzenie Mączyńskiego.
Kiedyś napisałem ,że cokolwiek się wydarzy dowiecie się bezpośrednio ode mnie .Od poniedziałku zaczynam przygotowania do nowego sezonu
— Krzysztof Mączyński (@makatsw) 23 czerwca 2017