Jak przełamywać się, to z takimi rywalami jak Legia - słychać było w Kielcach przed spotkaniem z mistrzami Polski. Korona przegrała pięć ostatnich spotkań i chciała wreszcie ugrać jakieś punkty, ale podopieczni Jacka Magiery byli na fali po sobotnim zwycięstwie z Lechem Poznań.
Ale początek meczu był bardzo zaskakujący. Już po kilkunastu minutach gospodarze prowadzili 2:0. Najpierw w polu karnym Bartosza Rymaniaka sfaulował niepewny dziś Arkadiusz Malarz i choć po chwili wyczuł intencje strzelającego "jedenastkę" Miguela Palanki, to nie dosięgnął piłki. Chwilę później fatalnie zachowali się obrońcy Legii, którzy po rzucie rożnym nie dopilnowali Rafała Grzelaka i nagle Legia znalazła się w sporych opałach.
Bramkę kontaktową udało się jednak zdobyć jeszcze przed przerwą, bo po ładnej akcji i świetnym strzale do siatki trafił Guilherme. W drugiej połowie Korona jeszcze mocniej się cofnęła, a jednym z kluczowych momentów spotkania była druga żółta kartka dla strzelca gola Palanki. Hiszpan musiał opuścić boisko, a Legia błyskawicznie wykorzystała grę w przewadze. W ciągu czterech minut zdobyła dwa gole (Nemanja Nikolić i samobój Rymaniaka) i wyszła na prowadzenie, a gospodarzy w końcówce dobił jeszcze rezerwowy Aleksandar Prijović.
Dla mistrzów Polski to pierwsza taka sytuacja od marca tego roku, by wygrała dwa ligowe mecze z rzędu. Z kolei Korona przegrała szóste kolejne spotkanie, a straciła w tych starciach aż dwadzieścia dwa gole i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
KORONA KIELCE - LEGIA WARSZAWA 2:4
Bramki: Palanca 8, Grzelak 12 - Guilherme 29, Nikolić 57, Rymaniak (sam.) 61, Prijović 83
Żółte kartki: Dejmek, Cebula, Kallaste
Czerwone kartki: Palanca (dwie żółte) - Pazdan (dwie żółte)
Korona: Małkowski – Gabovs, Rymaniak, Dejmek, Kallaste – Grzelak, Marković (82. Cebula) – Możdżeń, Palanca, Kiełb (63. Abalo) – Przybyła (73. Kotarzewski)
Legia: Malarz - Broź, Rzeźniczak, Pazdan, Guilherme - Moulin, Odjidja-Ofoe, Jodłowiec (55. Prijović) - Hamalainen (46. Kucharczyk), Nikolić (73. Czerwiński), Radović