Marcin Kamiński

i

Autor: CYFRASPORT Marcin Kamiński

Marcin Kamiński: Dziadek kibicuje mi z nieba

2013-04-08 19:36

Kiedy stoper Lecha Poznań Marcin Kamiński (21 l.) strzelił gola na 1:0 w meczu z Lechią Gdańsk (4:2), od razu uniósł głowę i ręce ku górze. Oddał w ten sposób cześć ukochanemu dziadkowi Tadeuszowi, który zmarł w ubiegły poniedziałek. - Ta bramka była dla niego - mówi Kamiński.

Ubiegłego tygodnia "Kamyk" nigdy nie zapomni. W wielkanocny poniedziałek w spotkaniu z Pogonią Szczecin (2:0) strzelił gola, ale z szatni wyszedł zrozpaczony. Właśnie tam dostał informację o śmierci dziadka Tadeusza. Choć kolejny ligowy mecz, z Lechią, zaplanowano na piątek, Kamiński bardzo chciał w nim wystąpić.

- Obiecałem sobie, że jak strzelę gola, to zadedykuję go dziadkowi - mówi "Super Expressowi" Kamiński. -Nie dopuszczałem nawet myśli, że mógłbym nie wystąpić. Jeszcze na kilka godzin przed spotkaniem głowę miałem gdzie indziej, myślałem o dziadku. Ale potem był już tylko mecz, bardzo chciałem wygrać. A kiedy strzeliłem gola, od razu popatrzyłem w niebo, tam gdzie jest teraz dziadek.

Piłkarz Lecha wspomina, że dziadek Tadeusz oglądał niemal wszystkie jego mecze w "Kolejorzu".

- Miał już prawie 90 lat, a oglądał spotkania w... Internecie. Nie było to dla niego łatwe, więc czasami dzwonił do mojego brata, żeby ten mu podpowiedział, jak włączyć transmisję. Był bardzo zdeterminowany, by widzieć mnie w akcji. Świetnie znał się na piłce. Lubił pochwalić, ale kiedy zagrałem słabszy mecz, potrafił skrytykować. Dziadek taki był - zawsze walił prosto z mostu - opowiada Kamiński.

Młody piłkarz jest ostatnio w świetnej formie. To rzadki widok, by obrońca strzelał po golu w dwóch meczach z rzędu.

- Przede wszystkim wreszcie uśmiechnęło się do mnie piłkarskie szczęście. Wcześniej dochodziłem do sytuacji, ale nie potrafiłem ich wykorzystać. Teraz w dwóch meczach się udało, z czego się bardzo cieszę - podkreśla.

Kamiński przyczynił się do tego, że Lech po raz pierwszy od 6 października wygrał na własnym boisku. Pomógł także "Super Express". Przed meczem wynajęliśmy szamana, który specjalnymi zaklęciami odczarował stadion "Kolejorza".

- Dla mnie najważniejsza była nasza gra, od niej zależało, czy wreszcie się przełamiemy. Staraliśmy się nie myśleć o tym, że tak długo czekamy na to zwycięstwo u siebie. Wreszcie przyszło i mam nadzieję, że będą kolejne. A pokonując Lechię, daliśmy wyraźny sygnał Legii Warszawa, że tak łatwo nie odpuścimy jej mistrzostwa Polski - twierdzi Kamiński.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze