„Super Express”: - Czuję pan dumę, że Raków w skali roku to najlepsza drużyna w lidze?
Marek Papszun: - Tak, bo to duży wyczyn w długim terminie. Krótkofalowo różne rzeczy mogą się wydarzyć, ale rok to taki czas po którym można powiedzieć, że nasz projekt się rozwija. Cieszy mnie to, że ten dorobek punktowy w ciągu dwunastu miesięcy mamy najlepszy, ale dostrzegam wciąż dużą różnicę między nami a Lechem i Pogonią, czy Legią, która miała jesienią określone problemy. Przewyższają nas dość mocno, ale pokazaliśmy, że nie tylko budżet, organizacja czy stadion decydują o wyniku. Można innymi sposobami zniwelować niektóre niedostatki. Ważni są ludzie i praca. W ten sposób można to zrekompensować.
- Jest niedosyt, że kończycie rok na trzecim miejscu?
- Zawsze jest niedosyt, gdy się nie zdobywa kompletu punktów. Trochę nam tych punktów uciekło. Tak do tego podchodzę. Ale wyznaję zasadę: mierz siły na zamiary. Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, nasze trudności oraz to, że nie jesteśmy hegemonem, to trzeba być zadowolonym.
- Macie sześć punktów straty do Lecha. To dobra zaliczka dla lidera przed dalszą częścią sezonu?
- To solidna przewaga, która może dawać pewien komfort na początku. Jednak Lech nie uciekł aż tak bardzo pozostałym konkurentom, aby już czuć się mistrzem Polski. Na pewno do tego wyścigu przystępuje w roli faworyta.
- W poprzednim sezonie zanotowaliście największe sukcesy w historii klubu: wicemistrzostwo Polski, Superpuchar i Puchar Polski, debiut w Europie. W tej edycji Raków zgarnie główne trofeum w lidze?
- Gramy o to, aby utrzymać się w czołówce. Nie interesuje nas jednorazowy wyskok, ale chcemy, aby w dłuższej perspektywie klub stał się stabilny i na stałe zagościł na szczycie. To jest nasz główny cel. Jeżeli będziemy mieli do dyspozycji w kadrze wszystkich graczy to ten dystans do czołowych drużyn się zmniejszy. Ale musimy być w pełnym składzie, a właśnie tej stabilizacji w kadrze jesienią nam brakowało. Kontuzje, choroby, wydarzenia losowe - wszystko się u nas wymieszało.
- Raków osiągnął już „sufit” możliwości, czy wciąż się rozwija?
- Klub się rozwija i będzie robił to nadal. Gwarantuje to osoba właściciela, Michała Świerczewskiego, który jest bardzo ambitną osobą. To dopiero początek tej drogi. Jeśli chodzi o drużynę, to tu też jest progres. Świadczą o tym kolejne awanse, zdobyte puchary. Jest w tej grupie piłkarzy potencjał, ale potrzebuje ona wzmocnień. Nie ukrywam tego. Mówię o tym w każdym okienku. Liczę, że ich dokonamy. Trudno mi powiedzieć, ile to będzie transferów, bo to kwestie bardzo płynne i elastyczne. Okres zimowy jest bardzo trudny pod tym kątem. Może być trudno. Na pewno kilku zawodników od nas odejdzie.
- Ivi Lopez strzelił 10 goli. To już lider na pełny etat?
- To nie jest przypadkowy piłkarz. Grał w Primera Division. Wykreował się liczbami. Prowadzi w klasyfikacji kanadyjskiej. Ma bardzo duży wpływ na nasze wyniki. Jest czołową postacią drużyny. Mam satysfakcję, bo u nas się odbudował, odżył i się rozwija. Myślę, że jeszcze nie pokazał wszystkiego.
- Hiszpan powiedział nam, że odkryciem w Rakowie jest w jego ocenie Ben Lederman. Zgadza się pan z nim?
- Tak, bo to kolejny przykład na to, jak ważna jest praca. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem, to pomyślałem sobie: nic z tego nie będzie. Nie zrezygnowaliśmy z niego. Pomogła mu pandemia, bo w ten sposób został u nas i miał więcej czasu, aby przekonać do siebie. On to wykorzystał i zapracował na miano jedno z naszych objawień. Jeśli będzie dalej się tak rozwijał to myślę, że wejdzie na wyższy poziom niż Ekstraklasa. To chłopak z niesamowitą inteligencją piłkarską, wizją i rozumieniem gry. Do tego ma bardzo wysokie umiejętności piłkarskie. I ta jego lewa noga. Podoba mi się też jego charakter do gry. Pokazał, że potrafi też mieć liczby: strzelał gole, miał asysty. To wartość dodana dla środkowego pomocnika.
- Udane wejście do zespołu miał Vladan Kovacević. Bośniak to najlepszy bramkarz w lidze?
- Pracuje na to miano. To podobny przykład jak Ben Lederman. Chłopak z dużym potencjałem. Przy odpowiednim prowadzeniu ma szansę zajść wysoko. U nas ma takie warunki, bo jest otoczony bardzo dobą opieką, szczególnie mam na myśli trenera bramkarzy, Jarka Tkocza, bo to top fachowiec. W przyszłości Kovacević może być bohaterem dużego transferu.
- Czy w kadrze Rakowa jest piłkarz, który pod względem charakteru i stylu gry przypomina pana z dawnych lat?
- Najbardziej pasuje pod tym względem Andrzej Niewulis. Nasz kapitan jest charakterny, zawzięty, nigdy nie odpuści. Taki jak jego trener (śmiech).
- Nie obawia się, że pan kilku tych liderów już zimą wyciągną mocniejsze kluby?
- Nie sądzę, żeby tak się stało. bo każdy ma ważny kontrakt. Wiadomo, że wszystko jest kwestią ceny i spojrzenia ze strony właściciela, który już pokazywał, że nie musi sprzedawać zawodnika za wszelką przy pierwszej okazji. Raków jest stabilny finansowo. Dlatego w tej kwestii dużo zależałoby od zamiarów naszego właściciela.
- Zapytam o pana przyszłość. Ivi Lopez wyznał nam, że nigdzie się pan nie rusza z Rakowa, że nie odejdzie do Legii i wspólnie powalczycie o tytuł. Ma dobre przeczucie?
- Nic nie wskazuje, żeby było inaczej. Powtarzam to od momentu, gdy pojawiły się informacje o zainteresowaniu ze strony Legii. Obowiązuje mnie kontrakt w Rakowie. Rozpętała się burza w mediach, ale na razie to z dużej chmury mały deszcz.
- Rozmawiał już pan z właścicielem na ten temat?
- Stanowisko właściciela było czytelne od początku i nic się tutaj nie zmieniło. W tej branży różne rzeczy się dzieją, sytuacje są dynamiczne. Nie chciałbym składać żadnej deklaracji. Jest dużo niewiadomych, żadne decyzje nie zapadły. Jeśli takie będą, to od razu o nich poinformujemy.
- Dużo znajomych z Warszawy ciągle pyta pana, co w temacie Legii?
- Na szczęście już się to uspokoiło, grad przeminął. Ale był taki moment, że zapytań miałem mnóstwo w tej sprawie. Każdy chciał wiedzieć. To normalne. Z jednej strony to było męczące, ale i też miłe, że jest zainteresowanie, że znajomi kibicują mi.
- Raków przygotował kalendarz na 2022 rok. Pana zdjęcie widnieje w miesiącu marca. Interpretuję to tak, że zostaje pan w Rakowie.
- Nie wiem, jaki był kryterium dobierania zdjęć i osób, które się w nim znalazły (śmiech).