- Nasza liga jest jak odwrócony kufel piwa - porównuje Lenczyk. - Gdybyśmy kufel z piwem postawili odwrotnie, to będzie w nim dużo piany i mało piwa. Z ligą jest podobnie - mamy w niej bardzo dużo walki, czyli piany, a mało gry, o której decydują umiejętności piłkarzy.
"Super Express": - To kto wygra tę słabą ligę, Lech czy Legia?
Orest Lenczyk: - Nie powiedziałem, że jest słaba. Kluby mają takich piłkarzy, a nie innych, było dużo zmian w wielu drużynach. Wystarczyło, że z Legii odszedł Radović, a mocno zmieniła się jej gra. Nie podejmuję się wróżyć, kto będzie mistrzem, bo w ostatnich kolejkach padło mnóstwo zaskakujących wyników. Któraś z drużyn drugiego planu może przesądzić o mistrzostwie. Nie odbieram szans Jagiellonii.
PODSUMOWANIE 34. kolejki Ekstraklasy. Lech zrewolucjonizował piłkę [PLUSY i MINUSY]
- A propos Jagiellonii, jak pan skomentuje pracę sędziów w jej meczu z Legią?
- Zwrócę uwagę na to, co mówi komentujący w telewizji pracę sędziów Sławomir Stempniewski. Arbiter ma kilka sekund na podjęcie decyzji, a inni mogą wielokrotnie oglądać powtórki i wydawać opinie. Uważam, że sędziowie prowadzą mecze zdecydowanie lepiej niż kilka lat temu.
- Czyli Jagiellonia nie została skrzywdzona w meczu z Legią?
- Odpowiem wprost - jestem szczęśliwy, że w tym meczu nie byłem trenerem Jagiellonii i mogę tylko współczuć Michałowi Probierzowi, który jest jednym z najbardziej zaangażowanych w swoją pracę osób. Powiem ci, Michał, jedno: bardzo cię szanuję, ale człowiek ma tylko jedno życie.
- Kiedy zobaczymy pana ponownie na ławce trenerskiej?
- Porównując sytuację trenerów do niedawnych wyborów na prezydenta, to nietrudno zauważyć, że teraz młodzi się liczą. Nie wiem, czy to jest dobre, czy złe. Stosując inne porównanie naszego zawodu - to do tańca zwykle zapraszane są młode dziewczyny, a babcie bardzo rzadko. Jestem już dziadkiem i może dlatego mnie nie zapraszają. Chociaż pewne propozycje miałem, ale z tych klubów, gdzie praca mnie nie interesowała.