Mimo że Łukasz (na zdjęciu w środku, w czarnym stroju) nie jest jeszcze zaawansowanym wiekowo piłkarzem, już kilkanaście razy zmieniał kluby. W Lechii Gdańsk nie grał długo, bo tylko sezon. Jednak bardzo szybko poczuł się gdańszczaninem. - Szybko wkomponowałem się w ten zespół, miałem też znakomite stosunki z kibicami - mówi "Super Expressowi" Trałka. - Mogę Lechii tylko podziękować za to, jak wyglądała nasza współpraca. Kiedy pół roku temu postanowiłem, że chcę odejść do Polonii, mogli mnie przecież zesłać do rezerw, bo byłem im niepotrzebny. A ja wciąż mogłem trenować z pierwszą drużyną. Z Lechią wiążę znakomite wspomnienia, jeszcze kiedyś tam wrócę " zapewnia.
Łukasz po raz drugi po odejściu z Lechii zagra przeciwko temu zespołowi. W poprzedniej rundzie na Konwiktorskiej padł remis 1:1. - Teraz żałuję tylko jednego " że nie gramy w Gdańsku, ale znowu na Polonii. Jestem ciekaw, jak kibice by mnie przyjęli. Gram z Lechią już po raz drugi, więc nie boję się, że przez przypadek podam piłkę do napastników z Gdańska. Zdążyłem się już przestawić - śmieje się Trałka, który stracił dużą część okresu przygotowawczego do sezonu. - Wszystko przez kontuzję. Nie mogłem normalnie trenować, więc w kilku pierwszych meczach byłem kompletnie wypruty. W pierwszych trzech spotkaniach trener zrobił mi "wędkę", czyli zdjął mnie z boiska w przerwie. Nie mogłem się dziwić. Ale teraz jest już trochę lepiej i forma idzie w górę. Choć nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca - żartuje Łukasz.
Reprezentant Polski jest zaskoczony wynikami w pierwszych kolejkach ligowych. Największą sensacją jest dla niego postawa... Lechii Gdańsk. - Chyba wszyscy, a także sami oni, byli zaskoczeni startem w Ekstraklasie. Dwie wspaniałe kolejki, ale potem niespodziewana porażka z Odrą. Taka już nasza liga. W życiu nie obstawiłbym, że wygramy 4:2 z Lechem. Ale nie przewidziałbym również, że przegramy 0:4 na Koronie - zaznacza Trałka, który nie przejmuje się zamieszaniem związaną ze spodziewaną zmianą trenera w Polonii. - A jest jakieś zamieszanie? Szczerze, to nie możemy przejmować się tymi spekulacjami. Gdy wychodzimy na boisko, to nie myślimy o tym, czy trener się nazywa Grembocki czy Smuda. My mamy grać. Przede wszystkim dla siebie i klubu. Nie ma tak, że piłkarze chcą uratować, albo zwolnić trenera. Takie rzeczy to może w latach 80-tych się działy, nie teraz - zapewnia się Trałka.
Mimo słabszej postawy i kontuzji na początku rozgrywek Łukasz po raz kolejny dostał powołanie do reprezentacji Polski (na mecze z Irlandią Północną i Słowenią). - To na razie szeroka kadra, więc pewnie jeszcze odpadnę – puszcza oko. - A tak poważnie, to kolejne powołanie do kadry pokazuje, że trener naprawdę mi ufa. Zawodnik, który w kilku meczach z rzędu zostaje zdjęty z boiska w przerwie, raczej nie ma co marzyć o reprezentacji. W moim przypadku jest inaczej, dlatego jestem wdzięczny trenerowi. I aż chce się pracować i grać na 100 procent. Beenhakker czasem nazywa mnie „Piranią”, więc nie wypada człapać po boisku – kończy.