"Super Express": - Po ligowej porażce z Podbeskidziem (1:2), przyszła przegrana z PSV Eindhoven (0:1) w pucharach. Można już mówić o kryzysie w Legii?
Miroslav Radović: - Na pewno te dwie kolejne porażki chluby nam nie przynoszą. W meczu z PSV naszym problemem było to, że stwarzaliśmy mało okazji do strzelenia gola. Jeśli dalej będziemy grali tak, jak w pierwszej połowie w Eindhoven, to będzie nam ciężko w Lidze Europejskiej. Teraz musimy wygrać w lidze, by wszystko wróciło na właściwe tory. Chcemy pokonać Polonię, szczególnie że w ostatnim meczu na Konwiktorskiej dostaliśmy srogie lanie (0:3 - red.). Ciągle nie mogę pogodzić się z tamtą porażką. Nadeszła okazja, by się zemścić.
- Który mecz derbowy z Polonią wspominasz najlepiej?
- Ten ostatni, wygrany 1:0. Chcemy znowu ich ograć, ale jestem przekonany, że na Konwiktorskiej będzie ciężko wygrać. "Czarne Koszule" zawsze do meczów z nami podchodzą ze szczególną ambicją. Aż trzeszczą kości.
- Jesteś wychowankiem Partizana Belgrad. Jak wspominasz derby stolicy Serbii?
- W Belgradzie zawsze była i będzie święta wojna, bo Partizan i Crvena Zvezda to kluby, których kibice się nienawidzą. Atmosfera na trybunach jest wtedy niesamowita. Szkoda, że nie udało mi się strzelić żadnego gola w derbach. Pamiętam jednak do dziś półfinał Pucharu Serbii. wygraliśmy z Crveną Zvezdą po mojej asyście.
- Którego z obrońców Polonii obawiasz się najbardziej?
- Jodłowiec to moim zdaniem lider defensywy Polonii i kluczowy gracz. Bardzo dobry, twardo grający zawodnik, niełatwo wygrać z nim pojedynek. Jest niesamowicie waleczny, nigdy nie odpuszcza. My jednak też mamy swoje atuty, a ja wierzę, że uda mi się w końcu przechytrzyć Jodłowca i strzelić gola. Polonia ostatnio ma gorszy okres i musimy wykorzystać problemy przeciwnika.