Choć Probierz nie miał na to ochoty, to musiał poprowadzić wczorajszy trening "Jagi", bo prezes Cezary Kulesza nie przyjął jego dymisji.
- Jestem pracownikiem Jagiellonii i nie mogę, ot tak, nie przyjść do pracy. Mam kontrakt, więc muszę wykonywać obowiązki. Zaplanowaliśmy jednak rozmowy z działaczami dotyczące mojej przyszłości - mówił po porannych zajęciach (były?) trener Jagiellonii, który na każdym kroku stara się zdementować informacje o tym, że porzucił Jagiellonię, bo dogadał się z Lechem lub Legią.
Przeczytaj koniecznie: Michał Listkiewicz: Zamykanie stadionów pokazuje bezradność władzy
- To nieprawda. W tym momencie nie negocjuję z żadnym klubem - zarzeka się Probierz, który, jak twierdzi, odchodzi ze względu na to, że nie osiągnął założonych przez siebie celów.
- Chciałem zdobyć mistrzostwo Polski lub puchar. Nie udało się, a drugie miejsce dla mnie się nie liczy. Bańka pękła. Przegrałem siedem z jedenastu meczów w tej rundzie. Muszę wziąć za to odpowiedzialność - tłumaczył Probierz, ale jego słowa nie do końca przekonują. Piłkarze "Jagi" mówią wprost, że to zły moment na odejście, że zostali osieroceni, a już w piątek arcyważny mecz z Legią.
- Decyzja trenera jest zbyt pochopna. Do końca ligi zostało kilkanaście dni, dopiero wtedy powinniśmy wyciągać wnioski - mówi Jarosław Lato. - Zajmujemy drugie miejsce, więc nie jest tak źle. Mamy przed sobą mecz z Legią i to na nim powinniśmy się skupić. Trener nie powinien teraz odchodzić - dodaje pomocnik Mladen Kascelan.
Probierz pracował w Białymstoku prawie trzy lata, ale jeśli jego przygoda z tym klubem skończy się w ten sposób, to pozostanie duży niesmak. - Michał zachowuje się jak dziecko, które rzuca zabawkami i mówi: "bawcie się dalej sami" - ostro skrytykował Probierza Kazimierz Węgrzyn. Trzeba przyznać, że coś w tych słowach jest...