- Czuję, że po zdobyciu pucharu zejdzie z nas ciśnienie i pokażemy wreszcie, na co na stać - mówił po bydgoskim finale obrońca Legii Jakub Wawrzyniak.
Rzeczywiście, gospodarze zagrali na luzie, imponując szybkimi i składnymi akcjami. Pierwsi gola zdobyli goście (Grzegorz Lech po stracie piłki w środku pola przez Ivicę Vrdoljaka i kontrataku), ale "wojskowi" nie poddali się, zepchnęli rywali do desperackiej obrony i w drugiej połowie rozbili Koronę.
Przeczytaj koniecznie: PROTEST kibiców Legii Warszawa: Tusk, ty matole! Twój rząd obalą kibole! ZOBACZ ZDJĘCIA
W porównaniu z finałem PP trener Maciej Skorża musiał dokonać aż 6 zmian w pierwszym składzie. Od pierwszej minuty zagrał m.in. Alejandro Cabral i to on strzelił wyrównującego gola po znakomitym podaniu Manu. Portugalski skrzydłowy przez cały sezon rozśmieszał kibiców w całej Polsce, biegając bezproduktywnie wzdłuż bocznej linii. Zaskoczył już we wtorek, strzelając gola, który poderwał Legię do walki, ale w tamtej bramce było dużo przypadku (rykoszet). Tym razem przypadku już nie było. Manu pięknie dośrodkował z narożnika boiska idealnie na głowę Cabrala.
Kolejne dwa gole były już dziełem wprowadzonego po przerwie Radovicia. Serb najpierw wykorzystał świetne podanie Tomasza Kiełbowicza, a w doliczonym czasie gry wpakował piłkę do opuszczonej przez bramkarza Korony bramki, gdy goście desperacko próbowali wyrównać.